O nietypowej pasji 25-latka pisaliśmy już w 2018 roku (tutaj). Od tego czasu kolekcja aut Kuby nieco się powiększyła, a krośnianie mogli nie raz poznać historię motoryzacji na organizowanych przez niego zlotach.
- Większość mojej kolekcji oraz innych pasjonatów to duże fiaty i maluchy. Postanowiłem stworzyć coś nowego, czego jeszcze w Krośnie nie było – mówi.
Gdy poznał w pracy emerytowanych policjantów, pomysł przyszedł do niego sam. Kuba postanowił stworzyć replikę volkswagena passata B3, który zrewolucjonizował motoryzacyjnie krośnieńską komendę.
To czwarty taki okaz w Polsce. Jeden oryginalny radiowóz jest w Muzeum Ratownictwa w Krakowie, a dwie inne repliki w Gdańsku i Warszawie.
Od zakupu do pierwszego wyjazdu na miasto minęło ok. 5 miesięcy, tyle trwało skompletowanie wszystkich charakterystycznych dla radiowozu elementów i zarejestrowanie auta. – Największym problemem było znalezienie tego modelu samochodu w kolorze granatowym, ponieważ w tamtych latach występowały one głównie w policji i niewielu zwykłych właścicieli posiadało takie egzemplarze – tłumaczy Kuba.
Na szczęście udało się go zdobyć koło Zamościa, więc kolor pozostał oryginalny. Kolejne trudności dotyczyły zderzaków, które w policyjnych samochodach były całe czarne, a w samochodach cywilnych zazwyczaj kolorowe. – Znalezienie ich było cudem. Udało się na złomie w Jaśle, ale wymagały sklejenia, odnowienia i lakierowania – opowiada krośnianin. – Koguta nabyłem z policji z Rzeszowa.
Dzięki dawnym fotografiom można było odtworzyć napis „KRP Krosno”, oznaczający Komendę Rejonową Policji. Natomiast numer taktyczny - K208 – wymagał przeczesania policyjnego archiwum.
- Samochód był sprawny. Poza tym konieczne było dopracowanie jego ogólnej estetyki, dzięki czemu teraz wygląda jak oryginał – podsumowuje Kuba.
Jego wnętrze nie wymagało zmian. Jak relacjonują policjanci, tapicerowanie było identyczne, jak w samochodach cywilnych, a jedyna różnica to panel przycisków, którymi włączało się koguta. W replice Kuby nie ma podłączenia do sygnałów dźwiękowych ani świetlnych.
Znakiem rozpoznawczym współczesnej kopii są także tablice rejestracyjne – w żółtym kolorze (ze względu na to, że auto jest zabytkowe), o numerze RK 997. Aby otrzymać akurat taki numer, krośnianin musiał złożyć specjalny wniosek.
Oryginalny passat trafił do krośnieńskiej komendy na początku lat 90. razem z volkswagenem transporterem i drugim, takim samym passatem tylko w kombi.
– To był spory przeskok, kiedy jeździło się głównie dużymi fiatami i polonezami, a wcześniej były jeszcze nysy, do których zakładało się koc na kolana, żeby nie chlapało. Komfort pracy od razu się podniósł – tłumaczy Grzegorz Jabłoński, emerytowany policjant, który tym autem jeździł przez około pięć lat. – To była szybka jednostka, wszyscy policjanci chcieli go mieć na stanie. Służył praktycznie 24 godziny na dobę. Początkowo w kompanii patrolowo-interwencyjnej, a później w drogówce.
Jednym z większych wydarzeń w życiu passata była obstawa wizyty papieża Jana Pawła II w 1997 roku. - Otrzymał nawet przepustkę uprawniającą go do podjazdu pod sam ołtarz, zachowałem ją do dzisiaj – mówi pan Grzegorz i wspomina, że początki w Krośnie nie były jednak dla niego łatwe. – Już po dwóch tygodniach uległ stłuczce. Na skrzyżowaniu ul. Niepodległości i Lwowskiej była zmiana organizacji ruchu, jeden z kierowców nie ustąpił pierwszeństwa i uderzył w radiowóz. To był cios dla komendy w Krośnie! Później już się na niego bardzo uważało.
- Gdy jadę 50, to inni też jadą 50 – śmieje się Kuba, relacjonując pierwszą podróż po ulicach Krosna.
Pasjonat może się nim spokojnie poruszać, ponieważ auto ma żółte tablice (zarejestrowane jest jako zabytek). Dodatkowo taki model od kilkunastu lat już nie funkcjonuje w policji, a sygnały świetlne i dźwiękowe nie działają, bo nie są podłączone.
- Pomimo tego kierowcy reagują jak na widok prawdziwego radiowozu. Zwalniają, zapinają pasy, ustępują pierwszeństwa, a czasem się stresują. Jeden z młodych kierowców BMW pomylił na rondzie kierunkowskazy. Akurat jechałem za nim, w tym samym kierunku. Tak był zdezorientowany, że nerwowo zjechał na parking.
Poza tym dużo osób na jego widok macha i chce zrobić sobie zdjęcie. Swoją premierę passat miał na zlocie w Jaśliskach. – Znajomi mówili, że jedna z pań, gdy przechodziła obok niego z córką powiedziała „Patrz, takim po ojca przyjeżdżali” – opowiada Kuba i zapewnia, że jeszcze nie raz będzie można go spotkać. - Cały czas będę nim jeździć, do pracy, na zakupy, z babcią do lekarza – mówi z uśmiechem.