fot. Damian Krzanowski
Tomasz Mika jest krośnianinem, który w 2000 roku wyjechał za pracą do Stanów Zjednoczonych. Tam od 11 lat prowadzi firmę transportową.
- 20/30 lat temu majętność młodych ludzi nie była taka, jak w dzisiejszych czasach, że każdy ma samochód. W Krośnie handlowałem na bazarze i zawsze jakimś tam samochodem jeździłem, ale jak przyjechałem do Stanów i zobaczyłem te „fury”, to pomyślałem sobie „czym myśmy jeździli?!” – mówi.
To właśnie amerykański styl i luksus urzekł Tomka. Kanapa, trzymiejscowe siedzenie z przodu, obite pikowaną skórą, elektryczne siedzenia, szyby, klimatyzacja, tempomaty (automatyczne utrzymywanie stałej prędkości) i radio lampowe.
- Wszystko jest niezawodne i robi wrażenie. Do tego silnik 7,5 litra, gabaryty i luksus jazdy – opowiada Tomek. –Takim samochodem się płynie. Każdy na ciebie patrzy i macha. Żeby to zrozumieć, trzeba się przejechać.
Pierwszym nabytkiem był Ford Galaxy z 1960 roku, z piórami z tyłu. – Miałem Cadillaca Eldorado, różne kabriolety, Lincolna Continental, Chryslera New Yorker – wymienia krośnianin i podsumowuje: - Dużo się tego przewinęło.
Zakupione samochody Tomek sprowadza do rodzinnego miasta. – Kocham Krosno, tu spędziłem swoje najlepsze lata, młodość. Takich samochodów tutaj nie ma. Chcę pokazać dzieciom, młodzieży, czym się kiedyś jeździło i jak wyglądała amerykańska motoryzacja. To pasja, nigdy nie robiłem tego dla pieniędzy – przyznaje.
Te legendarne auta można czasem spotkać na różnych zlotach, pokazach i imprezach charytatywnych, np. na krośnieńskim Rynku. Tutaj opiekuje się nimi Jakub Krzanowski, także pasjonat. Zajmuje się ich rejestracją i co jakiś czas zabiera na przejażdżkę, aby rozruszać silnik.
- To niewyobrażalne, jak duża jest przepaść między samochodami produkowanymi w latach 70. w Polsce i Europie, a w Stanach. Widać to chociażby na przykładzie Fiata 125 i Cadillaca Deville: elektryczne szyby, klimatyzacja, automatyczna skrzynia biegów i przede wszystkim wielkość – mówi Kuba. – Jeżdżąc tymi samochodami czuję ogromną radość i satysfakcję, że mogę się nimi zajmować.
Obecnie w kolekcji Tomka są: Ford Mercury, Lincoln Continental, dwa Hummery, Cadillac Deville, Buick, Pontiac Catalina oraz cztery Mercedesy (SL300, RL109 i dwa modele W114). Ponadto w Krośnie są także dwa Polonezy (1500 i 2000), dwie Syreny 105L, włoski Fiat 125 oraz polski 125p oraz dwa maluchy (Fiaty 126p).
Tomek kupuje samochody w całych Stanach. – Głównie na południu, gdzie nie było zimy, bo sól robi swoje – dodaje. – Takimi samochodami jeżdżą „babcie”. Trzymają je w garażu, polerują i raz na jakiś czas odpalają silnik. Szukam osób, które są ich pierwszymi właścicielami.
Krośnianin przyznaje, że zakup nie zawsze jest łatwy. Często takie samochody mogą kupić jedynie „lokalsi”, a najlepiej sąsiedzi, nikt spoza danego stanu. Trudności odczuwają także sprzedający. Gdy ktoś od 60 lat jeździ danym autem, potrafi być do niego niezwykle przywiązany.
- Właściciel Cadillaca Deville sprzedawał go, bo nie miał już siły się nim zajmować. Służył mu od nowości, od 1968 roku. Mówił, że nigdy go nie zawiódł, zakochał się w nim. Jeździł nim na słynne amerykańskie kina plenerowe – opowiada Tomek. – Na pożegnanie wycałował auto, a gdy oddawał akt własności, to płakał.
Największym marzeniem Tomka jest Cadillac Deville, ale taki, jakim jeździł Elvis Presley. - To samochód warty między 50 a 100 tysięcy dolarów. Ten model naprawdę pokazuje typowo amerykański luksus tamtych lat.