W ostatnich dniach z ust polityków Zjednoczonej Prawicy padły kontrowersyjne słowa o LGBT (z angielskiego: Lesbian, Gay, Bisexual, Transgender, czyli: lesbijki, geje, osoby biseksualne i transpłciowe). W piątek (12.06) poseł klubu PiS Jacek Żalek powiedział na antenie TVN24, że "LGBT to nie są ludzie", ale "ideologia". Zaraz potem prowadząca wyprosiła go z programu.
Dzień później (13.06) polityka wziął w obronę prezydent Andrzej Duda. Zdaniem głowy państwa, "próbuje się nam wmówić, że (LGBT - red.) to ludzie, a to jest po prostu ideologia". Kilka godzin później poseł PiS Przemysław Czarnek stwierdził w TVP Info: - Skończmy słuchać tych idiotyzmów o jakichś prawach człowieka, czy jakiejś równości. Ci ludzie nie są równi ludziom normalnym.
Przeciw takim poglądom w poniedziałek (15.06) matki osób LGBT protestowały przed Pałacem Prezydenckim w Warszawie. Wśród nich znalazła się krośnianka Helena Biedroń, matka Roberta Biedronia, kandydata Lewicy na prezydenta RP oraz pierwszego w historii Polski posła, który przyznał się do orientacji homoseksualnej. Kobieta odczytała swój list do Andrzeja Dudy.
- Nie mogę milczeć, kiedy mojemu dziecku ktoś robi krzywdę (...) To, co pan mówi o naszych dzieciach, potwornie nas boli i rani. Krzywdzi też mojego syna, podobnie jak inne dzieci. Politycy odbierają im człowieczeństwo - mówiła mieszkanka Krosna.
Helena Biedroń przypomniała, że osoby LGBT to "nie są jedynie nasi synowie i nasze córki, ale też bracia, siostry, członkowie naszych rodzin, nasi przyjaciele i znajomi".
Boimy się o nasze dzieci. Nie chcemy ich stracić tylko dlatego, że ktoś, uznawszy, iż nie są ludźmi, szczuje na nich, zabije, zamorduje albo doprowadzi do samobójstwa
Helena Biedroń
Zdaniem matki Roberta Biedronia, złe słowa "zabijają, krzywdzą bardziej niż pięści i plucie". - Nieraz bałam się o życie swojego syna, np. wtedy, gdy dowiedziałam się, że chciał odebrać swoje życie, bo nie miał już siły, by walczyć z pogardą i poniżeniem - wspominała.
Pod koniec krośnianka zaapelowała do prezydenta. - Mówi pan, że ludzie tacy jak mój syn to "nie ludzie", bo nie kochają tak jak pan i to (wg pana) jest złe. Ale ja, kiedy patrzę na mojego syna, nie widzę zła. Widzę jego uśmiech, czasami smutek. Wiem, że chce być szczęśliwy jak każdy człowiek.
Pod koniec listu jeszcze raz zwróciła się do Dudy "w imieniu wielu matek". - Bardzo proszę, aby nie ranił pan innych osób, nie krzywdził naszych dzieci. Ludzie na pana patrzą i słuchają. Jako głowa państwa, ma pan moc zmiany, robienia rzeczy złych i dobrych. Jako matka bardzo proszę, aby pan przestał - podsumowała.
Mowa nienawiści, o której wspominała Helena Biedroń, dotykała jej syna nie tylko w młodzieńczych latach, ale również wtedy, gdy był już jednym z czołowych polskich polityków.
We wrześniu ub.r. pisaliśmy o lekcji religii w krośnieńskim II Liceum Ogólnokształcącym. Prowadzący ją ksiądz miał mówić m.in., że "Robert Biedroń udaje geja dla głosów w wyborach", "LGBT jest finansowane przez sekty", a transseksualistom powinno "pomóc się w szpitalach psychiatrycznych". Link do artykułu - tutaj.
Po publikacji portalu tematem zajęły się ogólnopolskie media, m.in. Onet, Polsat News, Wirtualna Polska, "Gazeta Wyborcza" i "Polska The Times".
Sam Robert Biedroń trzy lata temu mówił portalowi, że wyjechał z Krosna, aby "uciec (...) od swojej tożsamości, jakoś to wszystko sobie ułożyć". Przyznał również, że jego rodzina "płaci cenę za to, co robi".
- Dzisiaj na szczęście zaczyna to być pozytywna cena. Moja mama na przykład coraz częściej spotyka się z życzliwością. Kiedyś to wszystko było dla niej bardzo trudne, ale jeśli jest się matką osoby, która działa w takim zakresie, robi jeden z pierwszych w Polsce publicznych coming-outów, to nie może być lekko. Więc kiedyś płakała, dzisiaj jest z tego dumna - zapewnił Biedroń w 2017 r. Cały wywiad można przeczytać tutaj.
Robert Biedroń był gościem TV Krosno24 na żywo. Oto zapis rozmowy: