Podobne eksperymenty były przeprowadzane w całej Polsce. Filmy z tego rodzaju akcji można zobaczyć w Internecie. Częstą reakcją przechodniów jest obojętność wobec kogoś, kto potrzebuje pomocy. Takie postępowanie daje do myślenia.
Dla Legionu Gerarda to drugi taki eksperyment. O pierwszym pisaliśmy tutaj. W tym roku symulowano dwa przypadki. Pierwszy to był atak astmy, drugi zakrztuszenie wodą.
- Chcieliśmy zobaczyć, jak ludzie będą reagować na takie sytuacje i czy będą potrafili udzielić pierwszej pomocy poszkodowanej osobie – mówi Artur Jabłoński, prezes Fundacji Wsparcie 112 i założyciel Legionu Gerarda. - Zależało nam również na porównaniu udzielania pomocy kobiecie i mężczyźnie. Byliśmy też ciekawi, czy coś się zmieniło od czasu naszego pierwszego eksperymentu.
Akcję przeprowadzano w różnych częściach miasta, powielając trasę z ubiegłego roku. Sytuację symulowano więc na ulicy Staszica, Placu Konstytucji 3 Maja, na krośnieńskim Rynku, za rondem Solidarności, na wałach przy wejściu do Parku Jordanowskiego i w pobliżu Kopernika. W rolę poszkodowanego wcielił się 18-letni Arkadiusz Węgrzyn, jeden z wolontariuszy w Legionie Gerarda. O akcji poinformowano pogotowie ratunkowe, a ochotnicy z grupy ratowniczo-poszukiwawczej pilnowały, żeby nikt nie zadzwonił po pomoc służb.
Zdarzało się, że przechodnie obojętnie mijali chłopaka, któremu ewidentnie coś dolegało, czasami nawet zmieniając nieznacznie swoją trasę. Częściej jednak zatrzymywali się i pytali, co się dzieje. Ich próba pomocy sprowadzała się do pytania o wykonanie telefonu po pogotowie ratunkowe jak w przypadku ataku astmy lub do konkretnych działań w sytuacji zakrztuszenia wodą.
- Pozytywnych reakcji przechodniów było sporo, jednak nie wszyscy z nich wiedzieli jak właściwie udzielić pierwszej pomocy w takich przypadkach – zwraca uwagę Artur Jabłoński. - Reszta po prostu od razu chciała dzwonić po pogotowie, nawet nie sprawdzając dokładnych objawów poszkodowanego.
Widoczne były również tzw. zachowania stadne. Wystarczyło, żeby jedna osoba podeszła do potrzebującego, a do nich podchodziły kolejne.
Osoby, które po raz pierwszy spotkała taka sytuacja, przyznały, że nie bardzo wiedziały, jak mają zareagować i jak pomóc. Trudno powiedzieć, czy przyczyną jest brak wiedzy, czy może stres wynikający z takiej sytuacji. - Eksperyment pokazuje jak niska jest świadomość ludzi na ten temat. Edukacja jest cały czas potrzebna, bo zdarza się, że najprostsza czynność, jak wybranie właściwego numeru telefonu po pogotowie, sprawia trudność – mówi Artur Jabłoński.
ataku astmy:
- usunięcie czynnika wyzwalającego napad, jeśli jest to możliwe (np. przewietrzenie pomieszczenia, w którym znajduje się chory lub wyprowadzenie go na zewnątrz)
- jeżeli nie możemy tego zrobić, należy ułatwić poszkodowanemu przyjęcie leków, o ile chory ma je przy sobie
- jeśli leki nie działają lub chory nie ma ich przy sobie, to wzywamy karetkę, dzwoniąc na numer 999 lub 112
zakrztuszenia:
- pochylamy chorego, bo wtedy ujście róg oddechowych będzie skierowane w dół
- uderzamy dłonią pięć razy w plecy chorego między łopatkami
- jeśli drogi oddechowe będą nadal zablokowane, stajemy za osobą poszkodowaną i obejmujemy ją ramionami
- energicznym ruchem uciskamy górną część jej brzucha, jedną dłoń zaciskamy w pięść i chwytamy ją drugą. Zaciśnięte ręce układamy tak, aby jeden kciuk naciskał na brzuch osoby poszkodowanej, tuż pod mostkiem
- czynność powtarzamy 5 razy z 3-sekundowymi przerwami
utraty przytomności:
- jeżeli poszkodowana osoba nie odpowiada na nasze pytania, należy najpierw sprawdzić oddech
- jeśli stwierdzimy brak oddechu należy zadzwonić po pogotowie i rozpocząć resuscytację oddechowo-krążeniową, czyli 30 uciśnięć klatki piersiowej, 2 wdechy.
W tym roku poszkodowany był mężczyzna. W ubiegłym sytuację zagrażającą zdrowiu i życiu symulowała kobieta. - Powszechne przekonanie jest takie, że do kobiety ludzie chętniej podchodzą i szybciej udzielą jej pierwszej pomocy niż mężczyźnie. Nasza akcja pokazała jednak, że niekoniecznie jest tak, jak sądziliśmy i jak pokazywały eksperymenty w innych miastach.
Warto pamiętać, że w naszym kraju za nieudzielenie pomocy osobie „znajdującej się w położeniu grożącym bezpośrednim niebezpieczeństwem utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu: grozi do 3 lat pozbawienia wolności" (art. 162 § 1 KK).
Możliwe, że eksperyment zostanie jeszcze ponowiony, ale w innej formie. - Chcemy, żeby dla mieszkańców był zaskoczeniem – dodaje założyciel Legionu Gerarda.