po tragedii

Escape room w Krośnie tymczasowo nieczynny. Straż pożarna miała uwagi

Z trzech „pokojów ucieczek”, które powstały w Krośnie, ostał się tylko jeden – na ul. Czajkowskiego. Po sobotniej (5.01) kontroli straży pożarnej został on jednak tymczasowo zamknięty. Właściciel musi zastosować się do zaleceń, które mają zapewnić większe bezpieczeństwo uczestnikom.
Adrian Krzanowski
Escape room przy ul. Czajkowskiego został zaaranżowany w stylu horroru
Damian Krzanowski

Escape room to rodzaj rozrywki. Kilka osób wchodzi do pomieszczenia i zostaje tam zamkniętych. Aby wyjść, uczestnicy zabawy muszą rozwiązać zagadki i zrealizować zadania. Najczęściej są oni monitorowani przez tzw. mistrza gry, który udziela im podpowiedzi. W każdej chwili zabawa – na prośbę samych graczy - może zostać przerwana.

W jednym z takich escape roomów w Koszalinie kilka dni temu doszło do tragedii. W przedpokoju wybuchł pożar, a opiekun pokoju nie był w stanie otworzyć drzwi znajdującym się wewnątrz pięciu nastolatkom. Dziewczyny zmarły na skutek zatrucia tlenkiem węgla. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji zapowiedziało kontrole tego typu obiektów w całym kraju.

W Krośnie funkcjonowały trzy escape roomy. Pierwszy powstał w czerwcu 2016 w budynku przy ul. Lwowskiej. Można było tam wziąć udział w dwóch grach: „PRL-ove” i „Zakładnicy”. Został zamknięty rok później.

Kolejny, przy ul. Lewakowskiego powstał niedawno - we wrześniu 2018. Posiadał wystrój i klimat z lat 80. oraz sprzęt z czasów "zimnej wojny". Został zamknięty dość szybko - już 9  grudnia. „Głównym powodem jest bardzo małe zainteresowanie tego typu rozrywką w Krośnie. Niestety, przychodzi nam podjąć tę decyzję z ciężkim sercem, ponieważ wiemy, jaką radość sprawialiśmy naszym gościom” – napisał na Facebooku Michał Pesz, właściciel escape roomu. Wyposażenie pokoju zostało sprzedane przedsiębiorcy z Opola.

Gdy informowaliśmy o tym miejscu, zwróciliśmy uwagę na aspekt bezpieczeństwa:

 "Według właściciela, nie ma zadań i elementów zabawy, które mogą w jakiś sposób zagrażać zdrowiu czy życiu gości, więc nie ma powodu do obaw. Pokój jest jasny, są okna. Jest niewielki, ale nie na tyle, by mała grupa czuła w nim dyskomfort. - Preferujemy grupy 3-4 osobowe, ponieważ większa ilość uczestników spowoduje, że część osób będzie tylko obserwatorami, a w tej zabawie każdy powinien brać czynny udział - dodaje. W pokoju znajduje się „przycisk bezpieczeństwa”, którego w każdej chwili można użyć, aby przerwać grę i wyjść."

Trzeci escape room „Dom z ulicy Wiązów” mieści się w budynku przy ul. Czajkowskiego i był jedynym takim miejscem, które jeszcze funkcjonowało w Krośnie. Były w nim zorganizowane dwa tematyczne pokoje: w piwnicy w stylu horroru, a na poddaszu w klimacie kryminału i czarnej komedii.

Michał Kotys, właściciel „Domu z ulicy Wiązów”
damian krzanowski

 Michał Kotys, jego właściciel, poinformował na Facebooku, że lokal został tymczasowo zamknięty: „Jest to spowodowane koniecznością wdrożenia wytycznych przekazanych przez organy straży pożarnej”.

Kontrola specjalistów z Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Krośnie w tym obiekcie odbyła się w sobotę (5.01). Wykazała ona zaniedbania związane z ochroną przeciwpożarową. – Chodzi głównie o konieczność zapewnienia możliwości ewakuacji osób z budynku. To nieprawidłowości, które kwalifikują się jako stan zagrożenia życia – mówi bryg. Mariusz Kozak, rzecznik prasowy KM PSP w Krośnie.

Właściciel escape roomu poinformował, że chodzi o bardzo skomplikowane, kosztowne i czasochłonne działania. – To rodzinny budynek z roku 1938. Konstrukcja domu jest przestarzała, dlatego cały obiekt należy przystosować do aktualnych przepisów przeciwpożarowych. Straż pożarna może wydać nową, pozytywną opinię dotyczącą bezpieczeństwa w obiekcie, ale pod warunkiem, że zostaną spełnione określone wymagania.

Michał Kotys nie wie jeszcze czy i kiedy na nowo otworzy „pokój ucieczek”. - Jeśli będzie mnie stać, żeby wdrożyć te rozwiązania przeciwpożarowe, to spróbuję nadal działać. Na razie za wcześnie na ostateczne decyzje – mówi. Obawia się kolejnych kontroli, w tym Inspektoratu Nadzoru Budowlanego.

Zapewnił, że w ciągu 7 miesięcy funkcjonowania „Domu z Ulicy Wiązów” nigdy nie doszło do żadnego incydentu związanego z bezpieczeństwem uczestników gry: „Wasze bezpieczeństwo było dla mnie zawsze najważniejsze i każdą grupę obsługiwałem z najwyższą starannością, tak aby każdy z Was czuł komfort podczas zabawy a ewentualne emocje były wywołane wyłącznie zaangażowaniem w fabułę pokoju”. - Każdą grupę monitorowałem poprzez kamery, ale miałem z nią także kontakt głosowy - opowiada. Przyznaje, że uczestnicy byli zamykani w pomieszczeniu na klucz.

Wasze bezpieczeństwo było dla mnie zawsze najważniejsze

Właściciel escape roomu w Koszalinie został tymczasowo aresztowany. Usłyszał zarzut nieumyślnego doprowadzenia do śmierci pięciu nastolatek.

ZOBACZ TEŻ W ARCHIWUM PORTALU