Robert Biedroń to 42-letni polski polityk, obecnie prezydent Słupska. Urodził się w Rymanowie, ale wychował w Krośnie, tutaj też przez pewien czas pracował.
Wizyta w Krośnie była częścią jego objazdu po Polsce, bo jak twierdzi: "chce policzyć ilu marzycieli jest w Polsce, którzy czują, że polityka może być inna". Na każde z jego spotkań przychodzą tłumy ludzi. Podobnie było w Krośnie – w sali Pałacu Polanka i na korytarzu chciało go posłuchać sto kilkadziesiąt osób. Na miejscu można było zakupić jego książki: "Pod prąd" oraz "Włącz demokrację".
Swoje zaangażowanie polityczne wyjaśniał tak: - Przyszłość Krosna czy Słupska zależy od polityki ogólnopolskiej. Jak zmienią się władze ogólnopolskie, to zmieni się też nasza rzeczywistość. Ja marzę o tym, żeby Polska była krajem otwartym, nowoczesnym i tolerancyjnym. Chciałbym żyć w kraju, w którym nie będziemy sobie skakali do gardeł, w którym będziemy żyli sprawiedliwie społecznie, w którym będziemy wspólnotą. To jest do zrobienia!
Robert Biedroń zasiał nadzieję: - Czuję, że nadchodzi też czas, że inna polityka jest możliwa. Lepsza, bardziej ludzka. Mamy 2018 rok, a nie średniowiecze. Musimy porzucić czasy ciemnoty, zakłamania, miernych i pazernych polityków, którzy robią nam skok na kasę za pomocą legitymacji partyjnej.
Obecną sytuację polityczną oceniał bardzo negatywnie: – PiS doprowadziło do tego, że skaczemy sobie do gardeł. Łatwo jest dzielić ludzi, trudniej jest szukać tego, co łączy. A Polska zasługuje na coś więcej niż tylko wojnę polsko-polską, która nas wyniszcza. Wojnę, przez którą nie jesteśmy w stanie rozmawiać nawet z sąsiadem, bo nas wkurza, że inaczej głosuje.
Polityk sugerował, że trzeba zrozumieć, dlaczego ludzie głosowali na PiS. – Co takiego schrzaniliśmy po 1989, że tak wiele osób odwróciło się w kierunku Prawa i Sprawiedliwości? – pytał. – Program 500+ nie jest idealny, ale działa. Widzę to w swoim mieście. Ludziom w końcu starcza pieniędzy do pierwszego, więcej dzieci wyjeżdża na wycieczki.
Robert Biedroń zaznaczał jednak, że teraz dzieją się już rzeczy nie do zaakceptowania. – To już nie jest zabawa. Rozmontowano całkowicie trójpodział władzy, system sądowniczy jest całkowicie podporządkowany partii rządzącej.
Dziękował krośnianom za zaangażowanie: - Dziękuję Wam, że protestujecie pod sądami, pod biurem Piotrowicza. To są bardzo silne protesty, jest o nich głośno w Polsce. Biedroń zwracał jednak uwagę, że dla wielu ludzi sprawy te są abstrakcyjne. – Mało kogo interesuje Trybunał Konstytucyjny, to jest nienamacalne.
Protestowanie w dzisiejszych czasach w Polsce nazwał "heroizmem".
- Wychowałem się w Krośnie, chodziłem do szkoły średniej w Ustrzykach Dolnych, dzisiaj jestem prezydentem niewielkiego miasta. Wiem, czym jest mała wspólnota i jak bardzo ważne są małe miasta – mówił Biedroń, krytykując politykę, która stawiała na duże miasta, w ramach tzw. modelu polaryzacyjno-dyfuzyjnego. – Chodziło o to, aby nasycić duże metropolie i z tego stołu pańskiego coś miało skapnąć do Krosna, Biecza, Słupska. Nic nie skapnęło. Musimy sobie sami radzić.
Efektem takich działań – zdaniem Biedronia – jest drenaż młodych ludzi. – Staramy się dobrze kształcić młodzież, po czym wyjeżdża ona do dużych miast. Jesteśmy zapleczem dla metropolii. Tam się buduje wielkie stadiony, tam się buduje filharmonie, tam się buduje autostrady.
Receptą na to może być według niego deglomeracja (dekoncentracja ludności). – W Niemczech Trybunał Konstytucyjny jest w Karlsruhe, najlepsze uniwersytety na świecie znajdują się w małych ośrodkach. Między innymi dlatego, że tam jest odpowiedni klimat do studiowania, do zadumy, do pewnej refleksji. Dlaczego najlepszy uniwersytet w Polsce nie mógłby być w Krośnie lub w Słupsku? Da się, tylko musimy stawiać na tego typu rozwiązania – argumentował.
Przypomniał też, że zasada zrównoważonego rozwoju jest zapisana w polskiej Konstytucji. – Nie wszyscy wyjedziemy z Krosna. A my też mamy swoją godność. Dlaczego nie mamy mieć minimum standardu życia, jaki mają w tych wielkich metropoliach?
Kobiety w życiu Roberta Biedronia pełnią szczególną rolę – wspomina je często w książce, otacza się współpracownicami, upamiętnia kobiety w mieście, którym zarządza. Dlaczego? – Bo one mnie bardzo inspirują. Robią rzeczy, które zmieniają rzeczywistość. My faceci mamy pewien problem z odnalezieniem się w obecnych czasach. Dlatego, że przez całą przeszłość byliśmy uczeni zachowań, które dzisiaj nie są premiowane. Uczeni byliśmy rywalizacji, agresji. Mamy ten swój testosteron, który sprawia, że chcemy dominować, że chcemy się bić, że chcemy prowadzić wojny. A świat dzisiaj tego nie oczekuje. Współczesny świat jest raczej światem dyplomacji.
Biedroń uważa, że właśnie te cechy mają kobiety: - Mają umiejętność dialogu, szukania tego, co wspólne. Emancypacja i wolność kobiet są nie do zatrzymania. W polityce i w życiu publicznym ich rola zacznie się zmieniać.
Przypomniał, że to kobiety zatrzymały Jarosława Kaczyńskiego przed wprowadzeniem zakazu aborcji. - Ponad 100 lat temu kobiety wywalczyły prawa wyborcze. Dały w ten sposób przykład tym kobietom, które dzisiaj wychodzą na ulice w czarnych protestach.
Biedroń zauważył, że kobiety przez wiele lat nie tylko nie miały praw wyborczych, ale były także gorzej traktowane: - W Słupsku nawet palono mądre kobiety. Nie wierzę, że przez 700 lat także i w Krośnie nie było żadnej mądrej kobiety, która mogła być włodarzem miasta. Siła kobiet jest nie do zatrzymania i pewnego dnia Krosno będzie miało prezydentkę! – życzył.
Na każdym ze spotkań z Polakami Robert Biedroń dostaje brawa, gdy mówi o rozdziale państwa od kościoła. – Jako prezydent Słupska też jestem strażnikiem Konstytucji. A w niej zapisany jest ten rozdział. Na początku zrobiłem kilka działań, żeby przetestować reakcje mieszkańców, np. przeniosłem portret papieża z mojego gabinetu do katedry słupskiej. Tam było jego miejsce, a nie w ratuszu w świeckim państwie, w środku Europy.
Biedroń opowiada, że w Słupsku, nawet kiedy otwierany jest nowy sklep, nowa szkoła, to nie ma przecinania wstęgi i poświęcenia. - Żaden biskup nie będzie mi kropił toalet publicznych. Nie ma powodów, by w tak wieloetnicznym, wieloreligijnym mieście jak Słupsk miałbym preferować jakąś z religii. To specyficzne miasto.
Robert Biedroń przez całe spotkanie uśmiechał się i żartował, mówił później, że "uśmiech wydaje się dzisiaj najbardziej reglamentowanym towarem na świecie".
- Mamy samochody, jesteśmy dobrze ubrani, a brakuje nam życzliwości, uśmiechu, dobroci wobec drugiego człowieka, empatii. To rzeczy, których nie kupimy za żadne pieniądze. W 2018 one powinny być ogólnodostępne, a nie są. Nie mogę tego zrozumieć. Ale chciałbym zarażać innych tymi emocjami i byśmy się zarażali nawzajem, bo to jest coś najpiękniejszego, co można dać drugiemu człowiekowi.
Biedroń zauważył, że zaufanie, współpraca i uśmiech budują pewien kapitał: - Bo jeśli będziemy życzliwi do siebie, jeśli będziemy ufni wobec siebie, to będziemy mogli budować kolejne sieci powiązań, kolejne wspólnoty, budować dobro wspólne – mówił do zgromadzonych.
Robert Biedroń zwracał też uwagę, by nie tylko protestować, ale także działać. By nie tylko krytykować, ale też wychodzić z własnymi propozycjami i budować alternatywę. – Zamiast palić komitety, budujcie własne – mówił słowami Jacka Kuronia.
Nawiązał w ten sposób do zbliżających się wyborów samorządowych: - To bardzo ważne wybory. Wybory, podczas których będziemy decydowali o przyszłości naszych lokalnych społeczności, naszych małych ojczyzn.
- Jeżeli podoba wam się prezydent Krosna, to przyłączcie się do prezydenta i jego komitetu. Ale jeżeli nie podoba wam się komitet prezydenta Przytockiego, to nie skupiajcie się tylko na krytyce. Zbudujcie alternatywę, pokażcie, że inne Krosno jest możliwe. I próbujcie przekonywać ludzi, że to wy macie rację. I sprawdźcie, czy to wy mieliście rację.
Polityk grzmiał, że to nie jest czas biernej obserwacji i krytyki:
Jeżeli chcemy alternatywy, to sobie ją zróbmy. Nie krytykujmy tylko w czambuł.
Na zakończenie spotkania posypały się pytania od słuchaczy. Najczęściej powtarzane to te, o przyszłość polityczną Roberta Biedronia: czy założy partię, czy zostanie prezydentem Polski?
- To nie chodzi o to, żebym zakładał partię. Chodzi o to, abyśmy nie stali bezczynnie, żebyśmy się angażowali. W demokracji jest tak, że to my wszyscy bierzemy współodpowiedzialność za demokrację. Nie tylko Biedroń, nie tylko Tusk, a tym bardziej nie Duda czy Kaczyński.
Demokrację porównał do pięknego kwiatu: - Musimy ją podlewać każdego dnia, bo inaczej uschnie. Widzimy to na własne oczy. Jak zobaczę, że wszyscy bierzemy odpowiedzialność, to obiecuję, że ja też się do tego przyłączę i zrobię swoje. Pamiętajcie, że rycerz na białym koniu nigdy do was nie przyjedzie, nawet jeśli czekacie na Tuska czy na Biedronia.
- Najważniejszym naszym wyzwaniem jest sprawić, żeby 38 mln Polaków i Polek miało w końcu szansę na realizację swojego marzenia - że Polska może być domem wszystkich, a nie tylko wybranych - zakończył Biedroń.