Jak to z malarstwem Piotra Wójtowicza było?
Dawno, dawno temu, za lasami – było miasto a w nim jego mieszkańcy. Tam urodził się mały Piotr. Jak każde dziecko w pewnym momencie poszedł do szkoły. Już wtedy zdradzał talent do rysowania i malowania. Ale był też uzdolniony muzycznie (wspólnie z kolegami muzykował jako perkusista w zespole big-beat’owym). Nieco później znalazł się w Jarosławiu, w tamtejszym Liceum Plastycznym pilnie uczył się zasad sztuk wizualnych. - To tam poznaliśmy się bliżej. Czas płynął swoim rytmem – zdaliśmy maturę i każdy poszedł swoją ścieżką. Piotr wyjechał do Krakowa. Śmiało można powiedzieć, że z Małej Akademii trafił do Dużej Akademii - wspomina Marek Burdzy z BWA Krosno.
Piotr Wójtowicz od zawsze sztukę traktował jak istotną część życia – nie tylko swojego życia. Potem przyszło dorosłe życie. Kolejne lata mijały i uzbierało się ich kilkadziesiąt, które artysta poświęcił nauczaniu młodzieży. Równolegle rozgryzał zawiłe arkana współczesnego malarstwa we własnej pracowni. Każda następna wystawa jego twórczości posuwała granice plastycznej percepcji dalej i głębiej. Głębiej i dalej. - Zwykły widz zaczynał się gubić w gąszczu problemów najnowszego malarstwa Piotra Wójtowicza. On sam wreszcie postanowił, że pozwoli obrazom aby to one dyktowały jak mają wyglądać. Brzmi to dziwnie ale jest prawdą. „Nowe obrazy” mają w sobie urok, wdzięk i elegancję. Niczego nie udają – po prostu są sobą. Proste, jasne i kolorowe - podkreśla Marek Burdzy.