Awantura w autobusie PKS. Słowo przeciw słowu

Pasażerka została - jak twierdzi - bezprawnie uwięziona przez godzinę w autobusie. Kierowca odmówił jazdy z czworonogiem, choć pies miał kaganiec, a jego właścicielka chciała mu kupić bilet. Poszło o szczepienia. Sprawa zakończyła się interwencją policji.
PKS twierdzi, że ma prawo zażądać okazania zaświadczenia o szczepieniu psa

Pani Irena Kucza z Krosna bardzo często podróżuje autobusami, czy to miejskiej komunikacji, czy też korzysta z usług PKS. Zwykle towarzyszy jej pies - sznaucer średni. Jak sama przyznaje nigdy nie miała problemu z przewożeniem zwierzęcia - choć to łagodny piesek, zawsze zakłada mu kaganiec, kupuje bilet.

Inaczej sytuacja miała się w poniedziałek (30.09). Nieprzyjemnie było już rano, gdy około godziny 10.00 chciała jechać autobusem PKS do Wrocanki. - Kierowca na dzień dobry pyta: "Gdzie kaganiec". Odpowiadam, że jest. Tylko to taki nowoczesny, widać zaledwie pasek. Poprosiłam jeszcze, żeby pan nie ruszał zanim nie usiądę, bo mam pierwszą grupę inwalidztwa, jestem cała połamana - relacjonuje. - Ledwie zdążyłam usiąść, ruszył z takim impetem, że o mało nie zderzył się z innym samochodem.

Mimo tego incydentu jazda zakończyła się bez problemów. Po południu pani Irena zamierzała wracać z Wrocanki kursem o 16:05. Weszła do autobusu, ale kierowca nie sprzedał jej biletu, domagając się aktualnego zaświadczenia o szczepieniu psa. - Może jeszcze numer kołnierzyka - komentuje pasażerka. - Szczepienie jest w książeczce, tego się nie wozi.

Po tej wymianie zdań pani Irena zajęła miejsce w autobusie: - Kierowca powiedział: "Proszę wysiąść, bo ja nie jadę", odpowiedziałam, że nigdzie nie wysiadam.

Pani Irena ma pretensje do PKS o złe traktowanie

Trwało to godzinę. W końcu kierowca wezwał policję. Po dłuższej dyskusji i nieskutecznych próbach zażegnania sporu, policjanci zdecydowali się odwieźć krośniankę wraz z czworonogiem do domu. Według relacji pani Ireny, chcieli zakończyć interwencję pouczeniem, ale i im się dostało. - Jakim pouczeniem? Przecież to kierowca się uparł, że mnie nie zawiezie, proszę jego pouczyć.

- W tym czasie komuś mogli okraść mieszkanie, a policja musiała tracić czas i się zajmować taką bandytką jak jak - komentuje jeszcze pani Irena.

Cała sytuacja zdenerwowała krośniankę. Poszła poskarżyć się do komendy policji, zadzwoniła też do PKS-u. - Życzę sobie tysiąc złotych za niesłuszne uwięzienie mnie w autobusie przez godzinę. Pójdę do sądu - zapowiada.

O komentarz do sprawy poprosiliśmy przedstawicieli PKS. Okazuje się, że mają inne spojrzenie na całą sytuację. - Istnieje rozbieżność pomiędzy relacją zdarzeń pasażerki a relacją kierowcy - informuje Agnieszka Rogula z PKS Krosno.

- Po przeprowadzeniu wewnętrznej procedury wyjaśniającej ustaliliśmy jednoznacznie, że kierowca naszej firmy nie przekroczył swoich kompetencji. Zgodnie z regulaminem firmy, kierowca ma prawo żądać okazania aktualnych szczepień psa, pomimo zastosowania kagańca i smyczy. Wszystkie stawki dotyczące przewozu osób, bagażu oraz zwierząt są również ściśle określone regulaminem - wyjaśnia.

PKS dodaje też, że mimo to pasażerka, która bezpośrednio zadzwoniła z interwencją do dyrektora do spraw przewozów, została za zaistniałą sytuację z góry przeproszona. Pani Irena zaprzecza.

KOMENTARZE
Brak wyróżnionych komentarzy.
WSZYSTKIE KOMENTARZE (0)