Tylko bezduszni normalnie myślący - katolicy, bo o nich tu mowa przy okazji widowiska do celów religijnych, czyli indoktrynacji - nie widzą nic nadzwyczajnego, niestosownego w wystawieniu zwierzęcia - nieistotne jest czy to zwierzę dziko żyjące czy udomowione jak się to mile nazywa, po prostu hodowlane, zabrane z jego naturalnego środowiska do służby człowiekowi (dla zwierzęcia to niewola, do której musi się przystosować, żyć na warunkach ustanowionych przez człowieka) z pozbawieniem życia w dalekiej perspektywie w celach konsumpcyjnych. Ssak zjada ssaka. Bywa że za życia.
I tak jak tu, w tym przypadku, metaforycznie żywe zwierzę przysposobione do niewolniczej pracy w służbie człowiekowi zostało ponownie poniżone, wystawione do głosowania, do licytacji... Kto da więcej?! Kto odda więcej głosów, ten sobie kupi... wystawiono do licytacji zwierzę, żeby się człowiek zabawił. Katolicy nie widzą w tym nic gorszącego, nic niestosownego. Nic nieetycznego.