Klasyczne krośnieńskie łapu-capu. Zgłosili się dla czekoladek... a gdybyśmy tak wygrali, czy opieka nad wielbłądem spadłaby na barki miasta? Czy może uczniowie "Katolika" pełniliby przy nim nocne warty w świetle świec?
Sam pomysł przyjazdu wielbłąda zależy, czy byłby to wielbłąd dziki czy hodowlany. Z wypowiedzi Fundacji wygląda, że hodowlany, czyli z ludźmi obeznany. Nie panikujmy, że każde zwierzę od razu boi się tłumów. Niewłaściwie może zareagować tak samo wielbłąd, jak i koń, którego nie tak trudno w Krośnie spotkać. Dodatkowo warto pamiętać, że chociaż wielbłąd kojarzy się z pustynią i upałem, to na owych pustyniach w nocy panują bardzo niskie temperatury (wiedza z podstawówki, drodzy Animalsi). Główne pytanie brzmi jednak: po co? Czy bez wielbłąda nie możemy się obyć, tak jak w Krośnie bez namiotów cyrkowych? Uważam, że impreza będzie lepsza, gdy nie będzie wokół niej takich kontrowersji.