To jest dramat. Mieszkam w bloku tuż obok szkoły, i żeby wyjechać z parkingu - trzeba mieć stalowe nerwy, żelazną cierpliwość i trochę bezczelności, bo bez wymuszenia stoisz na wstecznym 10minut. A rodzic musi podjechać pod bramę, wysiąść, wyjąć dziecku plecak, pomóc założyć mu na plecy, pocałować, pomachać, wrócić i jeszcze coś poradzić, pocałować, pomachać, wsziąść do samochodu, sprawdzić, czy dziecko aby na pewno wchodzi w dobre drzwi.. A to wszystko w akompaniamencie klaksonów stojących w korku aut. Potem ten rodzic odjeżdża, i kolejny wjeżdża pod bramę, wysiada, wyjmuje... Szlag człowieka trafia. A zrobili z tyłu zatoczkę, coś na kształt kiss and ride. Korki są nadal. A zdarzają się jeszcze spryciarze, którzy zostawiają samochody na łuku, i idą sobie odprowadzić dziecię do szatni. I co, że wszystkich zablokował. I co?
Uff.. trochę mi zeszło ciśnienie:)