Otóż właśnie. Nowy twór Krosno Center ma teraz okazję pokazać jak się działa i ściąga ludzi na rynek i co? Nic się nie dzieje, a jest ku temu czas, letni czas. O co tu chodzi? Obejrzałam filmik UM nakręcony na tym grillo-funie, nie oglądajcie, niczym nie zachwyca - w ten filmik wpisane jest słowo PORAŻKA, choć w pierwszym momencie nie rzuca się w oczy, bo słońce, muzyka w tle, trochę dymu dla efektu no i rozdmuchana sprawa. Oczy zamydlone. Bo jeden z drugim na planie się uśmiecha i zajada, coś paruje i czaruje. Ten filmik doskonale właśnie oddaje zadymioną atmosferę i brak satysfakcji z powodzenia akcji. Bo nie powiodło się. I raczej miało się nie powieść. Weź postaw ogromne dmuchańce (w dodatku pomiędzy kamienicami taki plastik) i masz przynajmniej niewielką frekwencję, a nie zerową... to nasuwa się samo, że monstrualne zabawki przyciągną głodne zabawy dzieci, które idą w to jak w dym! a te przyprowadzą dorosłych, nie odwrotnie, ponieważ to dmuchańce wysuwały się na pierwszy plan, dzieci miały być wabikiem dla grilla, dla niepoznaki, że jednak jest zabawa, takie wrażenie pozostaje po tym dniu. Innymi słowy bez dmuchańców byłoby smutno dzieciom. A tak to smutno jest (tylko) dorosłym. Czyli porażka. No dobrze, ileż można jeszcze obracać to słowo, wywracać na lewą stronę. Nie było widowiskowo, impreza legła na bruku. I tak miało być. Grill został wygaszony drogą pozornie naturalną. Być może rynek ma służyć innym celom, tanim i cichym, nie tak zadymionym, nie tak hałaśliwym, nie tak tłumnym i nie gorszącym. Gdyby chcieli robić tam cykliczne imprezy, prawdziwie udane atrakcyjne pod względem frekwencji, to zainwestowaliby przecież w porządną skuteczną promocję tych wydarzeń! promocję na większą skalę niż tablice ogłoszeń na osiedlach.