Nie wiem, czy bicie piany na temat tego, czy jest to cenzura, czy nie, ma w ogóle sens. Zastanawiająca jest inna kwestia. Ten artykuł, jak każdy inny, miał coś przekazać czytelnikowi. Dlaczego jego autorka jest traktowana jedynie jako niesforna gówniara? Tekst mówi o tym, że wiele dzieci czuje się w szkole źle. Są znerwicowane, a szkoła niekoniecznie daje im narzędzia do walki z tym problemem. Dzieci w życiu potrzebują także inteligencji emocjonalnej. Sukcesy w olimpiadach nie są jedyną miarą sukcesu. Przykre, że ten odważny jednak głos dzieciaków zostanie zawrzeszczany przez wściekłych dorosłych. Może żółć, cierpienie, nie- coś jednak znaczą, to nie tylko wyzwiska. Może i w tej szkole dzieciaki z nerwów piją, zażywają narkotyki, mają anoreksję, depresję... Mają odejść, jak sugeruje Pan dyrektor? Czy może szkoła podejmie temat?