Wy potomkowie wiejskich chłoporobotników może przywieziecie świeżo zamordowaną świnię na przyczepie do miasta - najlepiej wprost pod fontannę na rynek i zrobicie dzieciom lekcje: gdzie jest karkówka, gdzie golonka a gdzie boczek. Bo piszecie że to przecież normalne i nieszkodliwe. Pewnie rodzinna przedświąteczna tradycja nakazuje szlachtowanie i ćwiartowanie świnki & czikenów na oczach całej rodziny tak samo jak wypalanie traw, bo dziadek tak robił, ojciec też - to i ja podpalę, bo "pole moje i możecie mi skoczyc".