Idealnie się wpasowuje w swój elektorat. Zakusy na bycie języczkiem u wagi polskiej polityki są tak widoczne, że aż jaskrawe. Facet używa języka, który dla wielu jest po prostu kpiną i przejawem protekcjonalności, a przede wszystkim prostacki. Niestety, wierzący prości ludzie, którzy tak bardzo ufają temu księdzu, chyba sobie nie zdają z tego sprawy, że są po prostu wykorzystywani. Pewnie się cieszą, że ktoś się nimi zajmuje. Ale już tego, że ten ktoś nie robi tego bezinteresownie, jakoś unika ich uwadze. Ta ślepo wierząca grupa nie potrafi zrozumieć, że ksiądz, mimo tego, iż jest na szczycie hierarchii społecznego zaufania, jest z tej samej gliny ulepiony co oni i może im wyrządzić więcej szkody niż pożytku. A wszystko w imię jedynej słusznej religii.