Niczego tak się w życiu nie obawiam jak miłości radiomaryjnej biomasy, wschodnich sprzedawczyków i byłych ormowców mieniących się obecnie katolikam. Ich tolerancji i zrozumienia, ich performatywnych gestów pojednania, fałszu i obłudy. Taka miłość zabija nawet resztki rozumu, tolerancji i zwykłej przyzwoitości. I nawet wtedy, kiedy jest nieodwzajemniona. Szczęść boże ratuj się kto może od radiomaryjnej biomasy!