Nie mogę zrozumieć jednego, jak facet z taką kartoteką mógł zostać prezydentem i to w kraju pełnym niby katolików, dla których prawda, uczciwość i moralność jest rzekomo najważniejsza, bo tak ich uczy ich religia. Jak takie coś było w ogóle możliwe, bo to jest oczywiste zaprzeczenie tego, w co ponoć ci ludzie wierzą, całkowite zaprzeczenie sensu ich wiary. I jeszcze jedno. Jak oni się dziś z tym czują?