Wg mnie za tą katastrofę ekologiczną w pełni odpowiedzialna jest Straż Pożarna i nie ma tu usprawiedliwień w stylu, że do tego przyczynił się np. "niski poziom wody" - to co, nie było koordynatora, sztabu akcji gaśniczej obejmującej wszystkie jednostki, nie wiedzieli, że środki gaśnicze wszystkie nie wyparują, że wypłuczą wszystko i poniosą ze sobą co było w magazynach, a na tamten czas nawet nie wiedzieli i nie mieli pewności co tam było itd.? Pod tym kątem organy ścigania powinny prowadzić śledztwo, tj. pod kątem kto nie dopełnił obowiązku w zakresie organizacji gaszenia i zapobieżenia jego skutkom. Nie można poświęcać dobra wyższego rzędu nad wątpliwe do odzyskania dobro mniej warte lub bezwartościowe. Nie jestem specjalistą w tej dziedzinie, ale czy nie można było np. ugasić pożar odcięciem tlenu przez "obłożenie" źródeł ognia czy nawet całej hali np. dwutlenkiem węgla powodując wyparcie tlenu w pobliżu źródła ognia oraz absorpcji ciepła?
Przypuszczam, że to zdarzenie może stać się przykładem na uczelniach i kursach strażaków pod tytułem "jak gasić by nie spowodować szkód w dużych rozmiarach"