Było takie powiedzenie: "PKS firma fest, wszyscy kradną i tak jest". To się w końcu tak musiało skończyć. Wszyscy wiemy o tym doskonale, że kierowcy na wszystkie strony robili szacher macher. Począwszy na biletach, a kończywszy na paliwie. Większość kierowców prywatnie miało samochody na ropę, a to paliwo o czym wszyscy wiedzieli, było kradzione (żeby ładniej brzmiało załatwiane) i zasilało prywatne pojazdy. Dopóki PKS nie miał konkurencji, to... "jak w dobrej bajce wszystko szło". Ale gdy zaczęły powstawać prywatne firmy przewozowe i urosła konkurencja, to nagle wszystko zaczęło się sypać. Nie bez winy są tutaj związki zawodowe, których przesadnie roszczeniowe działanie, jeszcze bardziej potęgowało kryzys w firmie. W dodatku przestarzały tabor zaczął się sypać, a nowego już nie było za co kupić. Mechanicy w dużej większości doświadczeni fachowcy. Nie byli w stanie utrzymywać do reszty wyeksploatowane autobusy w należytym stanie. Jak to mówili "szkłem dupy nie utrzesz". Szkoda mi tylko tych wielu biednych i uczciwych ludzi, którzy uczciwie i rzetelnie pracowali w PKS-ie. Osób które straciły zdrowie pracując w tej, tak ważnej dla nas wszystkich firmie. Piszę to z pełną odpowiedzialnością, bowiem wszyscy byliśmy pasażerami PKS-ów.