A propos kina to przypominam sobie lata 70-te XX w. i kina objazdowe. Na sali wiejskiego domu ludowego białe płótno powieszone na scenie, tłum ludzi na krzesłach, stołach, ławkach, dzieciaki na podłodze, turkot aparatu filmowego, przerwy na zmianę taśmy i kłęby dymu papierosowego w smudze światła z projektora. To był kilmat i te niezapomniane filmy opowiadane potem całymi dniami.