Coś jest w tym stwierdzeniu, że "PIS to stan umysłu". Mam kilku znajomych, którym "wajha" się przestawiła i przeszli na pisowską stronę. Po krótkim czasie nie można już z nimi normalnie pogadać, podyskutować czy nawet się posprzeczać. Krótko mówiąc odbiło im kompletnie i żadne nawet najbardziej racjonalne argumenty do nich nie docierają. O ile rozumiem tych, a znam i takich, którzy z tego tytułu mają "stołki" i profity, to kompletnie nie pojmuję tych zwykłych ludzi, którzy nawet będąc "ofiarami" (głównie finansowymi) tej sekty, dalej wierzą, bronią i idą w zaparte. Czy ktoś może mi to wytłumaczyć?