Przyjeżdżają Niemki, Słowaczki, Węgierki, ale to Polkę najłatwiej rozpoznać w poczekalni. Cała się trzęsie, boi się własnego cienia. Podobnie zachowują się tylko muzułmanki - opowiada OKO.press asystentka językowa wiedeńskiej kliniki, w której ciążę przerywa co najmniej 10 Polek tygodniowo. Gdy chętnych jest więcej, odsyłają do innych klinik
„Pewnego dnia idę do kliniki, a pod nią stoi trzech wyklętych. Jeden w koszulce z Rotmistrzem Pileckim, drugi – Polską Walczącą, trzeci – Tarnów, miasto prawdziwych patriotów. Myślę – będą kłopoty. Mówię: „Panowie, spadać mi z tym orłem i godłem spod kliniki. Czy pół Wiednia ma wiedzieć, że Polki są w środku? A oni spokojnie: «Bo Kasia jest w środku». Faktycznie, wchodzę na górę widzę dziewczynę wytatuowaną w wilki i orły. Przyjechała na zabieg” – opowiada OKO.press Anna, która od 2008 roku pracuje w wiedeńskiej klinice aborcyjnej jako asystentka językowa. Jej rolą jest przeprowadzenie wywiadu i opieka na miejscu.