Pamiętam w latach 90' składaliśmy takie modele, sam miałem Sowę i Młodzika :) ale to była radość w piękny letni dzień po ukończeniu składania modelu (najczęściej kupowane w składnicy harcerskiej) wsiadaliśmy na rowery z plecakami wypełnionymi kanapkami, kaskadami i jechaliśmy na lotnisko puszczać swoje modele. Wzbijalismy je w powietrze na linkach, ciągnąć je biegnąc podobnie jak wyciągarki szybowce :) A żeby nam model nie uciekł przy dobrych kominach ruchomy statecznik miał gumkę do jego skrętu a uruchamiany był lontem który się odpalało przed startem, gdy się dopalał do zabezpieczonego statecznika nitką, przepalały ją a statecznik skręcał się na bok. Modele pięknie kołowaly nad lotniskiem ehhh... zdarzało się że nie jeden model widzieliśmy po raz ostatni jak lont zgasł w trakcie lotu:)) Dźwięk antków, wypasane barany na lotnisku, ekipy szybowców, rodzice z dziećmi którzy uczyli się jeździć przed egzaminem na prawo jazdy... Piękne czasy.