Na ostatnim weekendzie byłem w Krośnie i nie omieszkałem spróbować. Smaczne jedzenie , a poza tym świetny pomysł. I jeszcze jedno. Te potrawy smakują, bo oprócz wszystkiego , co powinny zawierać, mają jeszcze to coś. Mają duszę, czego często brakuje w potrawach lokalnych wytwórców ( goły przepis od kropki do przecinka i tyle).Mam skalę porównawczą, bo mieszkam w Bieszczadach i często jestem częstowany przez sąsiadki ( najczęsciej z akcją "Wisła" w życiorysie i przepisami z dziada pradziada) knyszami, fuczkami, solianką, warenykami, czy derunami. To kuchnia nieskomplikowana, ale pyszna, bo ma własnie tą duszę wkładaną przez przyrzadzającą. Spróbujcie tych potraw, bo jest taka możliwość w Bieszczadzie, w knajpkach , gdzie kucharzy nie Ukrainka, to zrozumiecie o co mi chodzi. To są zupełnie dwie różne rzeczy.