Gdyby nie gwałtowny wzrost cen, już mielibyśmy puste sklepy. Przez wzrost cen, rząd próbuje osłabiać popyt i wycofywać pusty pieniądz, który jest ciągle drukowany. Za komuny rząd drukował, a jednocześnie strzelał sobie w kolano wprowadzając ceny regulowane. Niestety wyrosło nowe pokolenie, dla którego nie mieści sie w głowie wędrówka po pustych sklepach z wałkiem pieniedzy w kieszeni i wchodzą w inflację z optymizmem i nadzieją, tymczasem inflacja to katastrofa ekonomiczna, to klęska pisowskiej ekonomii. Za komuny był taki premier , Babiuch chyba, powiedział społeczeństwu : będziemy krwią płakać, ale długi spłacimy. O tym trzeba pamiętać, ekonomia jest jedna i cudów nie ma.