Obrona Ojczyzny klubami strzeleckimi to ciekawa koncepcja. Dzisiaj jednak pistolet nie służy do walki z wrogiem, a jedynie do wymuszenia posłuszeństwa u podwładnych. Najpierw trzeba więc mieć podwładnych, a później pistolet. Przechowywanie broni w domu, zamkniętej w jakimś tam sejfie jest ryzykowne, bo naraża na napad celem tylko pozyskania broni. Użycie broni zgodne z prawem, celem obrony przed napadem nie jest prawie możliwe. Należy bowiem najpierw wyjąć broń z zamknietego sejfu i załadować magazynek i powiadomić napastnika. W razie postrzelenia napastnika, który nie daj Boże przeżyje, a do tego nie będzie uzbrojony, sprawcę czekają smutne konsekwencje prawne i odszkodowawcze.
Postrzelać sobie na strzelnicy, należeć do klubu strzeleckiego i uczestniczyć w zawodach, to fajna sprawa, warta poparcia, ale ubieranie tego w patriotyczne powody to oszukiwanie rzeczywistości, bo z pewnością nie jest to szkolenie rezerwy. Szkolenie rezerwy, jak sama nazwa wskazuje, to okresowe szkolenie osób po służbie wojskowej przeprowadzane w jw w warunkach poligonowych, a nie strzelanie do papieru na 15 metrów.