Społem - co za sentyment. W porównaniu z molochami, które wyglądają jak neo-kołchozy, w takich sklepikach można porozmawiać, czuć się jak człowiek, nie jak zdehumanizowany target haha. Szkoda tylko, że w Krośnie są słabo zaopatrzone, ale i tak z przyjemnością zaglądam i coś kupuję. W Rzeszowie np. Społem jest niemal na każdym osiedlu i półki nie świecą pustkami, w Warszawie też kiedyś tak było, Hale Banacha dalej trzymają formę, chyba, że ostatnio się coś zmieniło na minus - oby nie. W Krakowie, zdaje się, Społem, przejęły Lewiatany kiedyś tam, ale sklepy podobne. Mam do nich sentyment, szczególnie, że mają produkty od lokalnych małych firm, które niejedokrotnie powstały jeszcze za PRL i o dziwo! przetrwały masówę obecną. Jaka to przyjemność kupić inne ciacho czy cukierka albo i makaron, niż to, co jest nudnym, wtórnym hurtem w sieciówach, tych wszysktich hiper i dyskontach. Niech żyje Społem i wszyscy, którzy nie poddają się neokomunie psudokapitalistycznej.