Kiedyś po Krośnie przechadzała się Marszałkowa. Miała trochę poprzestawiane w głowie i podawała sie za żonę Rokossowskiego . Z okazji świąt narodowych sprytnie wkradała się na trybunę honorową, dlatego też wszystkie służby poszukiwały jej przed uroczystościami. Gdy już ją spotkali, prężyli się na baczność: Pani Marszałkowo, pan marszałek wylądował na lotnisku i pani oczekuje. Ucieszona Marszałkowa wsiadała do milicyjnej warszawy, a milicjanci wieźli ją na grzybki w lasy Węglówki. Teraz do jednej starszej pani trzeba dziesięciu funkcjonariuszy, radiowóz, telewizję, prawnika, fikcyjne zarzuty naruszenia nietykalności. Jednak coś się zmienia w tym kraju