Zawsze smuci mnie ten tekst "byłem bity i wyrosłem na normalnego człowieka". Skoro będąc dorosłym, dopuszczasz bicie dzieci, wierząc że to dobra metoda wychowawcza, to nie - nie wyrosłeś.
Pomijając już ogromną ilość badań jednoznacznie wskazujących na to, że bicie (tak, klapsy też!) szkodzi, a ponadto w dłuższej perspektywie ma znikomą wartość edukacyjną, to przede wszystkim w świetle prawa jest to przestępstwo! (więcej tutaj: https://krainabliskosci.pl/klaps-to-nie-bicie/)
Pomiędzy biciem, a bezstresowym wychowaniem jest mnóstwo metod i strategii, które pozwalają wychować (a nie wyhodować) dziecko. To nie działa na zasadzie "albo, albo". To, że nie biję, nie karam, to nie znaczy, że nie pokazuję maluchom jak żyć, jak szanować innych ludzi i ich granice. Dzieci i tak najwięcej uczą się z tego, co zaobserwują - a więc w pierwszej kolejności należałoby się przyjrzeć samemu sobie.
Co do kwestii wsparcia mam karmiących: niemedyczne wsparcie charakteryzuje się tym, że dotyczy podstawowych kwestii (przekazywanie aktualnej, rzetelnej wiedzy, obalanie mitów, dzielenie się doświadczeniem, emocjonalne wsparcie w trudnych chwilach - bo wbrew pozorom karmienia piersią także trzeba się nauczyć, edukowanie jak się przygotować do karmienia piersią). Gdy problem wykracza poza ten zakres (wchodzi w kwestię medyczne), mama odsyłana jest do CDL.
Teoretycznie położne pracujące w szpitalu powinny być tymi wykwalifikowanymi osobami, które mogą pomóc. Smutna rzeczywistość jest jednak taka, że wiele mam już podczas pobytu w szpitalu (pod okiem personelu) popełnia wszystkie możliwe błędy, uniemożliwiające lub znacznie utrudniające sukces w karmieniu piersią. Dlatego po wyjściu ze szpitala zamiast być już pewnymi, że idzie im dobrze, i cieszyć się spokojem, zmuszone są podejmować kroki ratujące laktację (o ile oczywiście na karmieniu piersią im zależy).