Im zimniej, tym cieplej, to prawda. Natychmiast uaktywnia się własne ogrzewanie. Już brodzenie po kostki w zimnej wodzie, nie tylko morskiej, wielce hartuje. Idąc tym tropem, niezmiennie polecam też surową dietę na bazie szeroko rozumianych warzyw, niektórych strączków i owoców, witariańską, najkorzystniej organiczną, a więc przeciwzapalną (bez chemikaliów z uprawy) oraz niskotłuszczową, czyli normalnie tłuszczową, 10-20% tłuszczu. Tu również układ trawienny dostając pokarm zimny, niepodgrzany lub podgrzany tylko do 41 stopni musi włączyć własne ogrzewanie (nieprawdziwym jest argument przeciw, że takie posiłki wychładzają, ale też nie są dla każdego, nie każdy organizm jest na starcie do witarianizmu przygotowany). A skoro organizm włącza ogrzewanie do trawienia, podkręca metabolizm, szybciej spala, w efekcie ładnie, szybko i bezpiecznie reguluje się waga ciała, zmniejsza się tkanka tłuszczowa wraz z odnową tkanki mięśniowej (dla podtrzymania trzeba trenować), natlenieniem organizmu, nawodnieniem i odżywieniem. Chorowania również nie ma, przeziębień, gryp, stanów zapalnych zatok, czyli tych podstawowych, które ludzie łapią stale lub przewlekle utrzymują. Eliminując 3 podstawowe alergeny pro-zapalne - gluten czyli wszystko z mąki pszennej, cały krowi nabiał i cukier rafinowany, ten biały, przynajmniej ten, ludzie pozbywają się też migren, bólu niewiadomego pochodzenia i innych kierujących do poczekalni.