O jak pięknie! Jak na tamte czasy, pięknie, choć dość skromnie pod kątem małej architektury, bez charakteru i zupełnie niekreatywnie, swobodnie zasadzona zieleń, to jednak była to dość funkcjonalna aranżacja. Być może dlatego, że i w tamtych czasach ludzie nie mieli aż tylu potrzeb, korzystali z tych dóbr i możliwości jakie dostali w użytkowanie. Z kolei kwestii roli potencjału nikt wówczas nie podnosił. Było dobrze, bo były ławeczki tak bardzo potrzebne do zawierania znajomości i zieleń wtopiona w kamienice, zasłaniająca nie tylko kamienice. W mojej pamięci zatarł się ten skwerek słoneczko z promieniście rozchodzącymi się alejkami. Z góry widać więcej.
Spacerujący mogli schować się w cieniu krzewów, które rozrastały się nad nielicznymi ławkami
Chowania się w krzewach nikt ówcześnie nie polecał, z uwagi właśnie na to, że rosły w gęstych kępach zasłaniając wiele skutków nocnych libacji. Można było się natknąć na wyhaftowane krzewy, a tego upiornego widoku nikt z sympatycznych przechodniów nie chciał oglądać. Być może i to był powód dlaczego prezydent po wykopaliskach zdecydował do tego nie wracać. Czy pośród tej zieleni rosochatych krzewów można było się schować przed upałem w cieniu? Z góry patrząc raczej niewiele na to wskazuje. Choć niewątpliwie zieleń ochładza obniżając temperaturę otoczenia, to jednak w latach 90. nie mieliśmy jeszcze fali upałów, tak jak teraz. Temperatury w sierpniu sięgały 27-28 stopni, a to było ledwie gorąco. Najwięcej cienia rzucały te najbardziej rozłożyste drzewa, a one nadal tam rosną. Jeżeli rynek sprzed 20 lat wyglądał małomiasteczkowo, nieestetycznie, jak i zarośnięte rynki innych miast w tamtych czasach, to jest do czego wracać? Prosząc o cień zawsze można ulżyć korzystającym z ławek montując, przynajmniej nad co drugą, daszek-parasol elegancko dopasowany do innych elementów wyposażenia rynku.