Powiem tak wylęgarnia pustosłowia i bzdeta ,miłości do własnego dziecka i podejścia do niego nikt nikogo nie nauczy, rodzicem się jest albo i nie . Takie szkolenia prowadzą do bezstresowego wychowania małolatów kt. nie stawia się wymagań a daje (...)
Cóż, co za podejście... skrajnie feministyczne? Pojęcia miłość rodzicielska i metodyka wychowania. Mogą iść w parze, a wcale nie muszą. Jest literatura, można poczytać wartościowe publikacje z dziedziny psychologii rozwojowej dziecka. Nikt z dorosłych nie jest przygotowany do wychowania nowego człowieka, tego procesu ludzie uczą się z rozbiegu, bo każde dziecko jest inne, innego podejścia więc wymaga. A nagradzanie i karanie jest nieodłącznie związane z wychowaniem. Matek (i babć) nikt nie musi uczyć, to jest intuicyjny mechanizm biologicznie wbudowany w kobiecą psychikę, one są najbliżej dziecka od samego początku. Natomiast mężczyźni muszą się oswoić ze swoją rolą i wykorzystać ją w dobry wychowawczo sposób. Jeśli mają doświadczenie silnie narzuconego patriarchatu, to biorą się za pas, kary fizyczne "bo jak nie dostanie lania to nie zrozumie" i psychiczne w postaci odmawiania kolacji czy separowania się od dzieci. One też przez to zdobywają takie negatywne doświadczenie ciągnące się od pokoleń i dostają przekaz, że to jedyny sposób wychowania dzieci i w wielu przypadkach swoje wychowują podobnie. A można inaczej, ale do tego trzeba dojrzeć, rozmawiać z innymi, inicjować zajęcia z dziećmi i rozmowy. I przede wszystkim zyskać pewność, że rozwijanie relacji ojciec-dziecko ma sprzyjać rozwojowi, nie tylko dziecka, ojcowie też razem z nimi wzrastają.