MIEJSCE

Kiedyś puszczali "Krzyżaków", dziś można kupić tu bułki. Historia Domu Kultury w Turaszówce

Budynek przy skrzyżowaniu w Turaszówce mijamy bez większego zainteresowania. Jednak to w jego murach mieściło się kiedyś pierwsze w okolicy panoramiczne kino Barbórka, scena, na której amatorzy dorównywali profesjonalnym aktorom oraz szkoła zawodowa, która dawała młodzieży szansę na lepsze życie. Odkrywamy, dlaczego ta historyczna ikona jednej z dzielnic Krosna jest dziś tylko tłem dla reklam. [JEST DECYZJA O ROZBIÓRCE]
Anna Kania
Budynek, którego historię opisujemy, stoi na skrzyżowaniu Alei Jana Pawła II i ul. Rzeszowskiej, przy rozgałęzieniu dróg na Jasło i Rzeszów
Adrian Krzanowski

Posłuchaj audycji na ten temat:

Zanim Turaszówka stała się dzielnicą Krosna w 1972 roku, była prężnie rozwijającą się wsią. Sporą w tym zasługę miał lokalny społecznik Franciszek Wójtowicz, ślusarz i kierownik warsztatów kopalni Nafta. Więcej o tej postaci pisaliśmy tutaj. Dzięki jego staraniom we wsi w okresie PRL-u ciągle coś budowano w czynie społecznym. Był to człowiek, o którym mówiono, że gdy wyrzucano go drzwiami, on wchodził oknem.

To właśnie w umysłach Franciszka Wójtowicza i jego społeczników narodził się pomysł budowy domu kultury w Turaszówce. W planach był potężny obiekt z pomieszczeniami dla nowoczesnego kina i sali teatralnej, gabinetów lekarskich i dentystycznych, szkoły zawodowej, biblioteki. Koszt budowy znacznie przekraczał możliwości wsi, więc inicjatywa była przedmiotem drwin wiejskiej gromady.

CZYM BYŁA WIEJSKA GROMADA:
Franciszek Wójtowicz był pomysłodawcą wielu inwestycji w Turaszówce
archiwum "elektryka"

Kpina, która stała się rzeczywistością

Sceptycyzm mieszkańców nie zraził pana Franciszka, który znalazł na to fortel. Do komitetu budowy powołał swoich przeciwników i sceptyków, a w starania zaangażował całą wieś. Zaczęto organizować różnego rodzaju imprezy, w trakcie których kwestowano na rzecz budowy domu kultury. Pomagały wiejskie gospodynie, a także robotnicy nafciarze, którzy oddawali pewien procent swoich zarobków na ten cel. Wspólnymi siłami zebrano blisko 300 tys. zł (według ówczesnej wartości).

W 1948 roku była gotowa dokumentacja. Rozpoczęto budowę, a gdy zaczęło brakować pieniędzy, z pomocą przyszła dyrekcja górnictwa naftowego, która przeznaczyła na ten cel ponad milion zł. W tej pomocy był pewien haczyk, budynek stał się własnością naftowców i to oni czuwali nad sprawami administracyjnymi. Część pomieszczeń została użyczona wiejskiej gromadzie.

Gmach wzniesiono w latach 1948-51 rękami naftowców i rolników z Turaszówki. Ta data wciąż widnieje pomiędzy skrzyżowanymi młotkami na ścianie budynku od ul. Rzeszowskiej. Według różnych źródeł materiały na budowę pozyskano ze starego budynku rafinerii oraz z pożydowskich zabudowań, które stały na placu budowy. Powstał budynek, jakim nie mogły się pochwalić inne wsie. Przez lata był nazywany nie tylko Domem Kultury, ale też Domem Górnika-Naftowca. Jego budowa pochłonęła 1,3 mln zł. Drugą część obiektu postawiono w latach 60. XX wieku na miejscu długiego, starego budynku parterowego, w którym od lat mieścił się sklep z materiałami.

To zdjęcie z lat 50. XX wieku. Przy Domu Kultury znajdował się długi, parterowy budynek, który później został wyburzony. Na jego miejscu w latach 60. powstał nowy obiekt usługowo-handlowy
"Praca zbiorowa. Rodzina zawsze razem i miłości pełna"

Chwilowa siedziba "Elektryka"

W nowo powstałym obiekcie zaczęło się dziać wiele dobrych rzeczy. Swoje miejsce znalazł w nim nie tylko dom kultury, ale też biblioteka, świetlica, sala widowiskowo-kinowa, piekarnia oraz zawodowa szkoła elektryczna. Placówka szkolna rozpoczęła swoją działalność 1 września 1951 roku. Powstała z inicjatywy komitetu, któremu przewodniczył nie kto inny, jak Franciszek Wójtowicz.

Początki "Elektryka" były trudne, bo brakowało ławek, stołów i odpowiedniego sprzętu. Szkoła liczyła tylko dwa oddziały, ale szybko zaczęła się nią interesować młodzież z okolicznych miasteczek i wsi. To była szansa dla młodych na lepsze życie.

Lekcje odbywały się na najwyższym piętrze budynku i na niższym, gdzie obecnie jest filia nr 7 Krośnieńskiej Biblioteki Publicznej. Oprócz szkoły znajdował się tu również internat dla chłopców z dalszych miejscowości, a w suterenach zorganizowano stołówkę. -Kiedyś odwiedził mnie były uczeń Elektryka. Opowiadał o spędzonych tutaj latach nauki. Pochodził z Bieszczad i w trakcie roku szkolnego mieszkał w internacie. Wspominał, że siedział przy oknie i rozmyślał jak daleko ma do domu - mówi Dorota Rec, bibliotekarka, która w filii nr 7 pracuje od blisko 40 lat.

Budowa obiektu handlowo-usługowego przy ul. Rzeszowskiej, który został połączony z Domem Kultury
archiwum "elektryka"

Uczniowie uczęszczali też na praktyki, które odbywały się w stojącym obok Domu Kultury warsztacie. Znajdowały się tam urządzenia i maszyny, niektóre były wypożyczone od Krośnieńskiego Kopalnictwa Naftowego. Poza tym szkoła miała własną świetlicę, radioodbiornik i bibliotekę. Gdy okazało się, że gmach przy Rzeszowskiej stał się za mały dla uczniów, przystąpiono, z pomocą pana Franciszka, do budowy nowej siedziby. Finalnie "Elektryk" funkcjonował w Domu Kultury przez prawie 10 lat.

Pierwsze kino panoramiczne w okolicy

Budynek Domu Kultury dysponował nowoczesną salą widowiskowo-kinową z miejscami dla ok. 800 osób. Znajdowała się ona tam, gdzie obecnie jest sklep spożywczy Frac. Z jednej strony było to miejsce organizowania różnych wydarzeń, z drugiej, od końca lat 50. XX wieku, działało tam pierwsze panoramiczne kino Barbórka, do którego przychodzili nie tylko mieszkańcy Turaszówki, ale też Krosna i okolic.

Takie wyprawy urządzał z kolegami m.in. Zbigniew Więcek, krośnieński regionalista i numizmatyk. - Gdy remontowano kino Pionier, chodziliśmy pieszo ul. Krakowską na seanse kinowe do tego kina. To nie było wcale tak daleko, a i ruch wtedy był bardzo mały. Pamiętam dużą salę, z której nie tylko korzystali widzowie, ale również naftowcy organizowali tam różne spotkania, akademie, uroczystości, a nawet bale sylwestrowe - wspomina.

Tak budynek wygląda obecnie od skrętu na Rzeszów
adrian krzanowski
A to widok od ulicy w stronę Jasła
adrian krzanowski

Kino pamięta bardzo dobrze też Alicja Pniewska, mieszkanka Turaszówki. - Sala widowiskowo-kinowa miała naprawdę dużą widownię. Był tam balkon, który później zabudowano na kabinę filmową. Krzesła były równo ustawione, ekran znajdował się na scenie i opuszczano go na seanse. Pamiętam film "Parasolki z Cherobourga" i "Krzyżaków", których premiera była wydarzeniem narodowym - opowiada.

-Jak zaczęli grać "Krzyżaków", to seanse były od 8 rano do północy. Na tę projekcję przyjeżdżały autobusy z całej okolic - dodaje Wacław Witkoś z Turaszówki. - Pierwszą produkcją, jaką puścili w kinie Barbórka, były "Praczki z Portugalii". Sam chętnie chodziłem na filmy z Marylin Monroe, np. na "Słomianego wdowca".

Repertuar kina Barbórka w styczniu 1984 roku
podkarpacie 19 stycznia 1984 rok

Do kina wchodziło się od ulicy Rzeszowskiej, dzisiaj jest to wejście do restauracji "U Ciebie czy u Mnie". Przy wejściu znajdowała się kasa biletowa. Kino remontowano przynajmniej dwa razy, w 1979 i 1985 roku. - Wejście do operatorni było na pierwszym piętrze Domu Kultury. Filmy wyświetlał pan Kazimierz Zawisza. Na dole, po jednej i drugiej stronie sali było podwyższenie - mówi Maria Skarżyńska, dawna mieszkanka Turaszówki.

Dorota Rec pamięta, że kino funkcjonowało do połowy lat 90. XX wieku. Sama też chodziła do Barbórki, będąc młodą, dwudziestoparoletnią dziewczyną. - Wyświetlano filmy z lat 80. Z tego co pamiętam, przychodziło dużo ludzi. Na sali była normalna scena, drewniane krzesła były poukładane w rządkach.

Wejście do kina Barbórka i Domu Kultury. Pisownię "Barburka" stosowano do 1971 roku. Na pierwszym planie gablota z ogłoszeniami wydarzeń w kinie
ARCHIWUM "ELEKTRYKA"

Dzięki wycinkom prasowym wiemy, że w Barbórce wyświetlano m.in. filmy amerykańskie i polskie, np. "Comę" z Michaelem Douglasem czy "Zerwane cumy" z Joanną Pacułą. Seanse puszczano cztery razy w tygodniu, we wtorek i środę jeden film, natomiast w piątek i niedzielę drugi. Odbywały się tam maratony i przeglądy filmowe. Były też bajkowe poranki dla dzieci w niedzielne przedpołudnia, np. wyświetlano "Bolka i Lolka".

Od 1972 roku przez kilka lat działał Dyskusyjny Klub Filmowy. Kilka razy w miesiącu prezentował publiczności ambitne filmy studyjne. Były to np. arcydzieła kinematografii japońskiej i Ameryki Łacińskiej. Do klubu należeli głównie uczniowie Technikum Elektrycznego w Turaszówce.

W końcu przyszły lata, kiedy kino Barbórka zaczęło mieć problemy z frekwencją. Jedną z przyczyn było pojawienie się telewizji. Później po zamknięciu Barbórki w sali kinowej przez krótki czas organizowano dyskoteki. Klub nazywał się "Aramis" i odbywały się w niej także koncerty rockowe znanych polskich zespołów: Illusion (1996), Dżem (1997, 1998), Lady Pank, Kult (1998).

Ruch od rana do wieczora

Od począku przez blisko 30 lat w Domu Kultury tętniło życie kulturalne Turaszówki. Duża zasługa w tym pierwszego kierownika Władysława Pankiewicza. W budynku zbierali się związkowcy, pracownicy pobliskich zakładów, młodzież oraz mieszkańcy wsi i okolic. Każdy znalazł tutaj coś dla siebie. W Domu Kultury działały zespoły artystyczne i muzyczne. Można było tutaj posłuchać radia, pograć w szachy lub ping-ponga.

Młodsza z dziewczyn (od prawej) to Alicja Pniewska. Zdjęcie przedstawia ilustrację do wiersza "Pierwiosnek", który był prezentowany podczas Wieczoru Mickiewiczowskiego w 1955 roku
ARCHIWUM ALICJI PNIEWSKIEJ

Jedną z najważniejszych grup była grupa teatralna. - Pamiętam, że ktoś z teatru Siemaszkowej z Rzeszowa widział naszą sztukę. Jego recenzja była taka, że takiego spektaklu nie powstydziłby się zawodowy teatr. To była ogromna satysfakcja - mówi Alicja Pniewska i pokazuje mi archiwalne zdjęcia z przedstawień. -To zdjęcie z Wieczoru Mickiewiczowskiego. Recytowałam wiersz "Pierwiosnek", a dekoracja, którą można zobaczyć w tle, została przygotowana do inscenizacji ballady "Świtezianka" Adama Mickiewicza. Można zobaczyć na nim rozciągnięty tiul, który miał improwizować wody jeziora - dodaje, że spektakle i dekoracje były na bardzo wysokim poziomie.

Dekoracje, stroje i gra aktorska amatorskiego zespołu teatralnej z Turaszówki były na wysokim poziomie. Zdjęcie ze spektaklu "Mazepa"
archiwum  alicji pniewskiej

Wystawiano same klasyki, m.in. "Śluby Panieńskie", "Zemstę" oraz "Damy i huzary" Aleksandra Fredry, "Mazepę" Juliusza Słowackiego, "Czaty" Adama Mickiewicza czy "Szkice węglem" Henryka Sienkiewicza. - Dekoracje były przepiękne. Te zdjęcia są czarno-białe, ale proszę mi wierzyć, wydawało się, że wchodzi się w naturalną scenerię. Przygotowywali je pan Józef Betlej i malarz Stanisław Rybicki.

Pani Alicja pamięta, że Dom Kultury współpracował ze szkołą podstawową. Szczególnie udzielało się dwoje nauczycieli: Stanisław Dusza, który prowadził orkiestrę szkolną i Zofia Lorens, która opiekowała się teatrzykiem szkolnym. Wspólnie organizowano przeróżne wieczorki i pokazy. Poza tym działała tutaj orkiestra, chór i zespół taneczny.

Fragment artykułu o działalności Domu Kultury w Turaszówce
Woźniak J., Sprawy kultury i ludzi, Nowiny Tygodnia, dodatek do Nowin Rzeszowskich, 1955 rok, nr 47, s. 3-4

Młodzież szkolna uczestniczyła też w ognisku muzycznym, które prowadziła Helena Petzenowa. - Na zajęcia gry na pianinie chodziłam od drugiej do siódmej klasy. Potem mama stwierdziła, że muszę zająć się nauką. W każdym razie było tam bardzo fajnie. Kto nie miał pianina, mógł poćwiczyć w domu kultury w wyznaczonych godzinach. Grałyśmy "Pożegnanie ojczyzny" Ogińskiego, "Dla Elizy" Beethovena, polonezy Chopina. A potem występowałyśmy na scenie w trakcie różnych uroczystości jako solistki lub w duetach - opowiada Maria Skarżyńska. Przyznaje, że to były wspaniałe czasy. - Było koleżeństwo, serdeczność, było wszystko.

Przedstawienie "Damy i huzary" Aleksandra Fredro
ARCHIWUM ALICJI PNIEWSKIEJ

- Cudownie wspominam ten czas. Po lekcjach często tam chodziłam z koleżankami. Grałyśmy w ping-ponga, w kamyczki lub bawiłyśmy się w chowanego. Ani panu Betlejowi, ani panu Rybickiemu nie przeszkadzało, że spędzałyśmy czas na zapleczu sceny - dodaje Alicja Pniewska.

Centrum życia turaszowian

Na przestrzeni lat w budynku przy ul. Rzeszowskiej swoje siedziby miały m.in. agendy Urzędu Wojewódzkiego w Krośnie (m.in. Wydział Kultury i Sztuki oraz Wydział Komunikacji od 1975 roku do początku lat 80.), różnego rodzaju sklepy, m.in. z odzieżą, przychodnia zdrowia z apteką, wieczorowa szkoła dla dorosłych.

Funkcjonowała tutaj też piekarnia, która znajdowała się w podziemnej części budynku pod sceną. - Schodziło się do niej po paru schodkach. Były tam wielkie kadzie, w których przygotowywano ciasto na chleb. W piekarni można było kupić przepyszne bochenki - rumiane, chrupiące i pachnące. Nie stosowano wtedy spulchniaczy, ciasto kisło kilkanaście godzin - wspomina Alicja Pniewska. Piekarnia działała do lat 80. XX wieku.

Przez te wszystkie lata jedno się nie zmieniło. Od samego początku w budynku swoją siedzibę ma biblioteka. Pierwsza należała do kopalnictwa, w 1983 roku przejęła ją Wojewódzka Biblioteka Publiczna. Wtedy urządzono tutaj filię nr 7. Przeprowadzono klasyfikację wszystkich zbiorów, zutylizowano zniszczone książki.

Alicja Pniewska jako dziewczynka w Domu Kultury bywała niemal codziennie. Przychodziła do swojej mamy Anny Hrabal (na zdjęciu), która pracowała w tym czasie w bibliotece
ARCHIWUM ALICJI PNIEWSKIEJ

Dorota Rec pracę w bibliotece rozpoczęła w 1987 roku. - Tutaj w sali była taka scena zamykana kratą. W jednym pomieszczeniu znajdowała się biblioteka, w drugim nie było książek. Tę część wykorzystywał zespół ludowy Kamratki, który dwa razy w tygodniu miał tutaj próby. Razem dzieliliśmy tę salę, bo przychodziło bardzo dużo młodzieży do biblioteki. Robili zadania, korzystali ze słowników i Encyklopedii.

Pani Dorota wspomina, że najtrudniejszy był dla niej czas przed przejściem budynku w ręce prywatne. - To były lata dwutysięczne. W budynku swoją siedzibę miała tylko biblioteka, więc kopalnictwo nie ogrzewało obiektu, bo się im to po prostu nie opłacało. Siedziałam tutaj w kurtce, czapce i rękawiczkach. Jak obiekt kupił właściciel Fraca, zrobiono ogrzewanie centralne i uporządkowano parking. Potem zaczęto wynajmować różnie pomieszczenia, np. fotografowi, fryzjerce czy restauratorom - wspomina.

Natomiast w obiekcie usługowo-handlowym była restauracja Rotarowa należąca do gminnej spółdzielni Samopomoc Chłopska. - Była to taka gospoda, gdzie podstawowymi daniami były: zupa pomidorowa, rosół, bigos, bardzo dobra golonka, schabowy z kością lub bez - wspomina Zdzisław Gil, konserwator zabytków, znawca i badacz sztuki.

Wszystko się posypało

Z biegiem lat działalność Domu Kultury zanikała. Było to spowodowane zmianami organizacyjnymi, pogorszeniem ekonomicznej sytuacji kopalnictwa i przeobrażeniami ustrojowymi. W 1983 roku budynek przejął Wojewódzki Dom Kultury w Krośnie. Obiekt potrzebował gruntownego remontu za kilka mln zł. Prace rozpoczęto, ale przebiegały one wolno.

Dobudówka do Domu Kultury od strony ulicy prowadzącej na Jasło. To w niej mieściła się restauracja Rotarowa. Wejście do niej, jak widać na zdjęciu, mieściło się od drogi
archiwum "elektryka"
Obecnie ta strona budynku wygląda tak. Dawne wejście zamurowano, a nowe powstało od strony parkingu
Anna Kania

W 1992 roku wojewoda przekazał Dom Kultury w Turaszówce miastu. Rada dzielnicy, która miała tutaj swoją siedzibę, planowała rozwinąć w budynku działalność kulturalną i handlową, z której mogłaby utrzymać obiekt. W tym czasie oprócz filii Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej znajdował się tutaj ośrodek zdrowia i Wojskowa Komenda Uzupełnień.

Artykuł z Kuriera Krośnieńskiego (1993 r.) poświęcony sporowi o Dom Kultury w Turaszówce
 Komu Dom Kultury? , Kurier Krośnieński Podkarpacie 1993

Problemem było to, że w księgach wieczystych jako właściciel budynku widniało kopalnictwo. W 1993 roku rozgorzał więc spór między mieszkańcami Turaszówki, a Związkiem Zawodowym Górników z Krosna i to on wygrał sprawę w Sądzie Rejonowym w Krośnie.

- W gruncie rzeczy nikt nie chciał zająć się tym budynkiem konkretnie. I trochę to zostało takie bezpańskie. Tak to wszystko zaczęło się sypać - przyznaje ze smutkiem Alicja Pniewska.

Widok od strony ulicy prowadzącej od Rzeszowa
ARCHIWUM
Teraz wygląda to tak
adrian krzanowski

Jest decyzja o rozbiórce i nowej inwestycji

Obecnie w budynku, który stał się własnością prywatną, znajduje się m.in. sklep Frac (dawna sala widowiskowo-kinowa), filia nr 7 Krośnieńskiej Biblioteki Publicznej, kwiaciarnia, pracownia fryzjerska, restauracja "U Ciebie czy u Mnie" i poczta. 

Podwórze obiektu
adrian krzanowski

Nasz Czytelnik zaprowadził nas na trop dalszej historii obiektu. Według wyszukiwarki Głównego Urzędu Nadzoru Budowlanego, 14 listopada 2024 roku uzyskano pozytywną decyzję na "Rozbiórkę trzech budynków handlowo-usługowych", a następnie 6 lutego 2025 roku wydano zgodę na budowę nowego obiektu handlowo-usługowego.

Projekt zakłada wzniesienie gmachu z częścią biurowo-socjalną, wiatą dostaw, pylonem reklamowym oraz nową infrastrukturą, w tym parkingiem i drogami wewnętrznymi. Firma Manito, która otrzymała te zgody, jest powiązana biznesowo z siecią handlową Stokrotka. Obie firmy należą do tego samego litewskiego miliardera, Nerijusa Numy.

Choć z jednej strony oznacza to koniec historii dla budynku, który był sercem Turaszówki, z drugiej - jest to zapowiedź nowej inwestycji, która wpłynie na wygląd i funkcjonowanie tej ważnej dla Krosna arterii drogowej. Jest to historia, która z pewnością będzie miała swoją kontynuację.

ŹRÓDŁA:

ZOBACZ W ARCHIWUM PORTALU: