HISTORIA

Technikum Przemysłowo-Pedagogiczne. Tu kształcili się młodzi nauczyciele zawodu

To była jedyna szkoła w Krośnie, która kształciła nauczycieli przedmiotów zawodowych. Jej mury opuściło blisko 400 absolwentów, a wśród nich znalazł się m.in. właściciel firmy Splast czy wicemistrz świata w skokach spadochronowych. Jednak mimo swojej renomy Technikum Przemysłowo-Pedagogiczne przetrwało tylko 10 lat.
Anna Kania
Droga do bazy PKS - obecnie ulica Tysiąclecia. Wymarsz młodzieży szkolnej na wiec
"Kształcenie kadr szkolnictwa zawodowego"

Swoją działalność czteroletnie Technikum Przemysłowo-Pedagogiczne (w skrócie TPP) w Krośnie rozpoczęło w 1963 roku. Było jedną z zaledwie kilkunastu takich placówek w całym kraju i jedyną w południowo-wschodniej Polsce. Przygotowywało nauczycieli zawodu w dwóch specjalnościach: elektroenergetyków oraz mechaników w zakresie obróbki skrawaniem.

Od samego początku było sporo chętnych, bo też zapotrzebowanie okazało się duże. Ci, którzy chcieli dostać się do szkoły, musieli zdać wstępne egzaminy z języka polskiego, historii i matematyki. Do szkoły zgłaszali się absolwenci szkół zasadniczych, głównie z terenów obecnego Podkarpacia, Małopolski i Lubelszczyzny, którzy po ukończeniu nauki otrzymywali podwójne kwalifikacje. Mogli pracować jako praktycy w przemyśle lub warsztatach szkolnych albo nauczyciele w szkołach.

Budynek internatu z przewiązką, widok od strony szkoły, rok 1967 
"Kształcenie kadr szkolnictwa zawodowego"

Trudne początki

TPP powstało przy Zasadniczej Szkole Zawodowej przy ul. Wyzwolenia (obecna Tysiąclecia) w Krośnie, której początki sięgają 1892 roku. Technikum otrzymało nowy budynek wraz internatem i warsztatami szkolnymi. Obecnie obiekt należy do Zespołu Szkół Mechanicznych (Mechanik).

Przez pierwszy rok funkcjonowania szkoły internat i warsztaty wciąż były w budowie. Uczniowie, którzy nie pochodzili z Krosna, nocowali w szkolnych salach, a posiłki dowozili sobie dwukołowym wózkiem ze Studium Nauczycielskiego.

Tak dowożono produkty spożywcze do internatu, gdy nie było ulicy 
"Kształcenie kadr szkolnictwa zawodowego"

- Była to dla nas, już pełnoletnich chłopaków, radość, bo mieliśmy możliwość spotykać się ze studentkami Studium Nauczycielskiego. Zawiązywały się więc znajomości z dziewczynami, co dla kilku par skończyło się małżeństwami – wspomina Tadeusz Czuba, jeden z absolwentów.

Oprócz tego młodzież szkolna brała udział w pracach porządkowych wokół szkoły i internatu, a także w dokończeniu budowy warsztatów szkolnych. Uczniowie układali płytki chodnikowe, sadzili drzewka i krzewy, budowali ogrodzenie i drogę. Pomagali też w wyposażaniu sal lekcyjnych, wykonując pomoce dydaktyczne, eksponaty i modele szkolne.

Prace porządkowe przed internatem. Obecnie to blok mieszkalny, pisaliśmy o tym tutaj
"Kształcenie kadr szkolnictwa zawodowego"

Nowoczesna szkoła

TPP jak na swoje czasy było placówką nowoczesną, dobrze wyposażoną, otwartą na wszelkie nowinki pedagogiczno-wychowawcze. Swój dynamiczny rozwój szkoła przeżyła za czasów dyrektora Ryszarda Warzychy. To dzięki niemu szkolne pracownie wyposażono w niezbędny sprzęt i pomoce dydaktyczne.

Nauczyciele technikum wzbudzali szacunek, respekt, a uczniowie byli nobilitowani w ogólnoszkolnej społeczności. Z kolei absolwenci bez problemu znajdowali zatrudnienie. Znaczna część z nich ukończyła studia i odniosła sukces w różnych dziedzinach. Zostali nauczycielami i dyrektorami szkół, kierownikami, dyrektorami, przedsiębiorcami, dziennikarzami, wojskowymi, pracownikami nauki czy mistrzami sportu.

Matura
"Kształcenie kadr szkolnictwa zawodowego"

Wśród nich są m.in. Tadeusz Sanocki, właściciel Splastu, Józef Łuszczki, wicemistrz świata w skokach spadochronowych czy Wiesław Zubik, emerytowany dyrektor Zakładów Produkcyjno-Remontowych Energetyki w Jedliczu.

Uczniowie TPP nie mogli narzekać na brak zajęć. Nauki było sporo. Oprócz zwykłych przedmiotów, mieli też mnóstwo zajęć pozalekcyjnych, np. fotograficznych, recytatorskich, modelarskich czy sportowych. Organizowano wycieczki do zakładów pracy np. do Krakowa czy w Bieszczady.

Pochód pierwszomajowy
"Kształcenie kadr szkolnictwa zawodowego"

Sentyment do nauczycieli

Uczniowie szanowali swoich nauczycieli, a i oni mieli wśród nich swój autorytet. Jednym z takich pedagogów był Józef Szubra, krośnianin, który mieszkał w tzw. "szubrówce" - domku za torami. To on nauczył ich pisania konspektów do lekcji i zajęć praktycznych, za które później absolwenci byli chwaleni w swoich miejscach pracy.

- Z wielu pomysłów pedagoga-oryginała był zwyczaj, aby podczas sprawdzania wiadomości uczniów brać do odpowiedzi po kilku z nich. Gdy ci stanęli przed jego biurkiem, otwierał swój wysłużony „kajet”, z którego wcześniej dyktował nam całe ustępy i cytaty z dzieł pedagogów i zatrzymując palec na jednej z jego stron, odczytywał początek zdania i kazał recytować dalej – wspomina Zenon Gierała, pisarz, publicysta i dziennikarz.

Elektrycy z pierwszego roku, nauczyciel Józef Szubra na Jawie
"Kształcenie kadr szkolnictwa zawodowego"

Z sentymentem wspomina też Kazimierza Górawskiego, nauczyciela języka polskiego, z którym się zaprzyjaźnił. - Doskonały, o ogromnej wiedzy polonista, którego lekcje mijały jak jedna wielka opowieść o minionych czasach, pisarzach, poetach i historii ich życia. Gdy zaczynał lekcje, wszyscy zamienialiśmy się słuch… - tak go opisał.

Anegdoty uczniów

Wspomnienia absolwentów są pełne anegdot. Jedną z takich opowieści zapamiętał Tadeusz Czuba. W wolnym od nauki czasie wybrał się z kolegami na piwo do kawiarni "Prządki". Tam zastał ich dyrektor TPP, który za karę zabrał im na trzy miesiące stypendium, mimo że mieli już po 20 lat. - Ciężka sprawa, bo za internat zapłacić trzeba było. No więc szło się po lekcjach rozładowywać wagony, robić pustaki lub dachówki, a w ostateczności sprzedać pół litra własnej krwi – wspomina.

Uczniowie potrafili radzić sobie w różnych sytuacjach i przy okazji zarobić na swoje utrzymanie. Zenon Gierała dorabiał pisaniem wypracowań kolegom. Gdy został zdemaskowany przez Kazimierza Górawskiego, tworzył innym uczniom listy miłosne do dziewczyn.

Zajęcia pozalekcyjna w internacie
"Kształcenie kadr szkolnictwa zawodowego"

Natomiast Marek Lewczak wspomina lekcje wychowania fizycznego, które były prowadzone przez Zygmunta Habrata. Zajęcia odbywały się w sali gimnastycznej lub na niezagospodarowanym, pełnym nierówności po pracach ziemnych terenie od strony ZNUN-u (czyli Zakładów Naprawczych Urządzeń Naftowych).

- Przed zajęciami WF-u rozbieraliśmy się, wieszając wierzchnie odzienie na siatce ogrodzenia. Aby otrzymać zaliczenie z WF-u, tj. uzyskać dobrą ocenę, należało przebiec po tym terenie dystans około 300 m w jak najkrótszym czasie, wykonać według ustalonych wartości skok w dal i skok w wzwyż – wspomina Marek.

Chłopcy nie zawsze potulnie wykonywali polecenia nauczyciela. Niektórzy chowali się w nierównościach terenu, aby zapalić papierosa, inni przesuwali wyznaczającą odległość w skoku w dal drewnianą belkę, gdy pan Habrat tego nie widział.

Zajęcia z przysposobienia wojskowego w maju 1967 roku. Na pierwszym planie Wiesław Zubik, następnie Jerzy Pelczar, Franciszek Kasperkiewicz, Jerzy Krzanowski
"Kształcenie kadr szkolnictwa zawodowego"

Uczniowie uczyli się też strzelać na strzelnicy mieszczącej się nad Wisłokiem na zajęciach z przysposobienia wojskowego prowadzonych przez Jerzego Hejnara. Strzelali kabekaesami, czyli jednostrzałowymi karabinkami wykorzystywanymi do celów sportowych lub treningowych.

Tętniąc życiem

Internat był połączony z budynkiem szkoły i warsztatami przeszkloną przewiązką. Oprócz pokoi była w nim także stołówka, administracja, izolatka, radiowęzeł, mieszkanie dla nauczycieli, pokój cichej nauki oraz ciemnia fotograficzna. Mieszali w nim nie tylko uczniowie TPP, ale też Zasadniczej Szkoły Zawodowej, także ci z Afryki.

Teren obok internatu przed zagospodarowaniem
"Kształcenie kadr szkolnictwa zawodowego"

Porządku pilnowali nie tylko wychowawcy, ale również uczniowie najstarszych klas TPP, którzy pełnili role ich pomocników. Każdego ranka dyżurujący wychowawca budził mieszkańców internatu, wstępując do pokoi. - Wychowankowie, szczególnie młodsi, mieli swoje sposoby, aby obejść wymóg wstawania, wyskakując z pościeli w ostatniej chwili przed wejściem wychowawcy i chowając się za drzwiami szaf zabudowanych na wejściowej ścianie pokoju – wspomina Wacław Szlanta.

Łóżka musiały być starannie ścielone w kostkę, a pokoje zamiatane. Nauka własna trwała w godzinach od 9:00 do 12:00 dla uczniów, którzy mieli zajęcia popołudniu oraz od 16:00 do 19:00, dla tych, co w szkole byli do południa. Internat tętnił życiem. Organizowano w nim imprezy kulturalne, odczyty, konkursy, wieczorki taneczne. Dla uczniów występowali m.in. Skaldowie, Czerwone Gitary, Czesław Niemen czy Adam Harasiewicz.

Kierownik, który był geografem i fotografem

Internatem kierował Stanisław Nawracaj, z wykształcenia geograf, a z zamiłowania fotograf, który swoją pasję zaszczepiał w uczniach. Pisaliśmy o jego albumach m.in. tutaj. Zabierał ich na wycieczki fotograficzne, a oni spędzali wiele godzin na robieniu zdjęć i później na ich wywoływaniu w ciemni, w tym także dużych formatów, które były pracami konkursowymi.

Stanisław Nawracaj, kierownik internatu i opiekun koła fotograficznego na plenerze w Besku
"Kształcenie kadr szkolnictwa zawodowego"

Przygody z kierownikiem wspomina Zenon Gierała. Razem z nim degustował posiłki na stołówce i przewoził z Zagórza… zaskrońce oraz padalce do Krosna na lekcje przyrody w Studium Nauczycielskim. Zapamiętał też jedną z wycieczek, do Beska. - Tam wpadł na pomysł, aby na przełomie Wisłoka, na stromej skarpie zawiesić dwa kilogramy kiełbasy. Zapowiedział, że dostanie ją ten, kto po pionowej ścianie dotrze do niej pierwszy – wspominał.

Technikum Przemysłowo-Pedagogiczne zakończyło swoją działalność w 1973 roku. - Uważam je za szkołę szczególną i elitarną, kształcącą na poziomie półwyższym, mimo że miała status tylko szkoły średniej. Grono stanowili w niej wysokiej klasy pedagodzy, pełni pasji i ogromnego zaangażowania w kształceniu młodych elit nauczycieli, którzy mieli stać się kadrą szkolnictwa zawodowego – wspomina Wojciech Wróbel.

ŹRÓDŁO: