UROCZYSTOŚĆ

"Kochać, słuchać i wybaczać". Złote Gody krośnian

Wspólnie przeżyli ponad 50 lat. Był to czas radości, czasami smutku, ale udało im się pokonać wszelkie przeciwności. Jak mówią, trzeba słuchać i wybaczać. W tym roku 55 par z Krosna świętowało jubileusz Złotych Godów. Z nami dzielą się swoimi przepisami na długotrwały związek.
Anna Kania
Pamiątkowe zdjęcie w Urzędzie Stanu Cywilnego
Kacper Krzanowski

Jak co roku kolejne małżeńskie pary z Krosna świętowały jubileusz 50-lecia swojego pożycia małżeńskiego. Tym razem było to 55 małżeństw, które ślub brały w 1970 roku. Jest to spóźniony jubileusz ze względu na pandemię.

Jedną z par, które świętowały Złote Gody byli Helena i Bogdan Czekajowie. Poznali się na prywatce, a po dwóch latach znajomości zawarli związek małżeński. Dokładnie pamiętają dzień swojego ślubu. – To były czasy, kiedy wesela organizowano w domach. Na zewnątrz grała orkiestra, tańczyli goście. Zabawa trwała do białego rana – mówi pan Bogdan.

Później pracując zawodowo, wybudowali dom, wychowali trzech synów, doczekali się ośmioro wnucząt.

Dla Heleny i Bogdana Czekajów w budowaniu długoletniego związku najważniejsza jest pielęgnacja miłości i sprawianie sobie drobnych przyjemności
Kacper Krzanowski

Jak udało im się przetrwać tyle lat wspólnie? – Trzeba wychodzić za mąż z prawdziwej miłości – mówi pani Helena. – A żeby przetrwać razem przez tyle lat, potrzeba dużo wyrozumiałości. Na świecie nie ma ideałów. Każdy ma mniejsze lub większe wady.

Według państwa Czekajów miłość trzeba pielęgnować jak kwiat i sprawiać sobie drobne przyjemności. – Na przykład w każdą niedzielę siadaliśmy do wspólnego obiadu. Trzeba myśleć o sobie, bo dzieci z domu wyfruną, a my zostaniemy. Dlatego ta pielęgnacja jest najważniejsza – mówi pani Helena.

Uczucie Zofii i Marka Czernych zawiązało się w pracy. Oboje pracowali w WSK Krosno. – To był przypadek. Byłem na stażu, żona już tam pracowała. Zaczęło się od spojrzeń na hali produkcyjnej – wspomina pan Marek.

Zofia i Marek Czernowie są po ślubie ponad 50 lat. Jak mówią, zawsze wszystko robią razem, nawet najdrobniejsze rzeczy
Kacper Krzanowski

Ślub wzięli, gdy pan Marek studiował. Najważniejsze dla nich chwile to pojawienie się na świecie dzieci i wspólne sukcesy. Małżeństwo doczekało się dwóch córek, czterech wnucząt i dwóch prawnuków. Przepis na udany związek? – Zawsze robimy wszystko razem, nawet najdrobniejsze rzeczy – mówi pani Zofia.  

- Trzeba też żyć w zgodzie z młodszym i starszy pokoleniem. Dzięki temu można dużo zdziałać. Gdy są kłótnie w domu, to nie ma co myśleć o przyszłości – dodaje pan Marek.

- Urodziłem się w Krośnie, żona pochodzi z Nowego Targu – zaczyna swoją opowieść Władysław Bazan. – Poznaliśmy się, gdy pojechałem tam na narty.

- Okazało się, że moja bratowa jest jego dobrą koleżanką z lat szkolnych – mówi Stanisława Długosz-Bazan. – Zawiązała się między nami przyjaźń, która zakończyła się stanem małżeńskim.

Stanisława Długosz-Bazan i Władysław Bazan jako warunek dobrego związku podają: kochać, słuchać i przebaczać potknięcia
Kacper Krzanowski

Małżeństwo przez 30 lat mieszkało poza Krosnem. Pan Władysław pracował w hutach szkła, a pani Stanisława miała pracę biurową. – Po studiach pracowałem w Piotrkowie Trybunalskim, później wyjechałem zagranicę. W końcu zbudowaliśmy dom w Krośnie i tutaj się osiedliliśmy.

Pani Stanisława przyznaje, że marzyła o posiadaniu działki i pięknych widoków. – W prezencie od mamy otrzymaliśmy ziemię i na niej wybudowaliśmy dom. W ten sposób spełniło się moje marzenie. W Krośnie nasze życie toczyło się spokojnie.

Doczekali się dwóch córek i wnucząt. – Jedyny warunek dobrego związku to kochać, słuchać i przebaczać potknięcia, które są nieuniknione w małżeństwie – mówią zgodnie.

Co jeszcze warto praktykować? – Trzeba się lubić i wytrwać ze sobą – radzą Stanisława i Stanisław Gazdowie, którzy poznali się na imprezie w Krośnie. Wspólnie doczekali się czwórki dzieci i 11 wnucząt.

Stanisława i Stanisław Gazdowie w trakcie wręczania medali przez prezydenta Krosna
Kacper Krzanowski

Wiesława i Eugeniusz Hecowie poznali się w pracy, w Gminnym Związku Spółdzielni. – Widać, to nie była pomyłka, bo przeżyliśmy wspólnie ponad 50 lat, które bardzo szybko przeminęły – mówi pani Wiesława. – Może wpłynęło na to to, że od razu jako małżeństwo zamieszkaliśmy sami, bez teściów. Trzeba dokładnie poznać wady i zalety drugiej osoby. Czasami co nieco puszczać mimo uszu i nie praktykować „cichych dni”. Trzeba powiedzieć, co ma się do powiedzenia i później normalnie rozmawiać.

Za długoletnie pożycie małżeńskie pary otrzymały z rąk prezydenta Krosna medale prezydenta Polski. W tym roku ze względu na dużą liczbę małżeństw uroczystość odbyła się 5, 6 i 7 kwietnia w krośnieńskim Urzędzie Stanu Cywilnego w trzech turach. Był Marsz Mendelsona, toast, życzenia i gratulacje.

Wiesława i Eugeniusz Hecowie radzą, aby w małżeństwie nie praktykować "cichych dni", ale wszystko sobie wyjaśniać od razu
Kacper Krzanowski

- Czym byłoby Krosno, gdyby nie Państwa praca i zaangażowanie? Pragnę serdecznie Państwu podziękować za to, że przez wiele lat budowaliście Krosno i pracowaliście na jego rzecz. Życzę przede wszystkim dobrego zdrowia – powiedział Piotr Przytocki, prezydent Krosna.

- Ta Wasza wspólna wzajemna obietnica złożona 50 lat temu - że na dobre i złe, że uczynię wszystko, aby nasze małżeństwo było trwałe, zgodne i szczęśliwe - spełnia się. A dowód na to to wasza obecność dziś tu przed nami - mówiła do jubilatów Ewa Rajs, kierownik Urzędu Stanu Cywilnego.

ZOBACZ W ARCHIWUM PORTALU: