- Nie zamierzamy wykazywać żadnej tolerancji dla bandytyzmu na stadionach. Skoro kibice mogą się zachowywać kulturalnie podczas innych imprez sportowych, to myślę, że i kibice piłkarscy też są do tego zdolni - mówi Bronisław Baran, zastępca prezydenta miasta.
Sądy 24-godzinne, przyspieszone postępowanie wobec pseudokibiców, zakazy stadionowe, kary pieniężne, monitoring, szybka identyfikacja - wszystkie te zabiegi razem wzięte mają wpłynąć na poprawę bezpieczeństwa podczas meczów piłkarskich.
Są już pierwsze efekty. W minioną sobotę (17.05) Karpaty Krosno rozgrywały mecz z Pogonią Leżajsk. Wśród osób wchodzących na stadion policjanci zauważyli 29-letniego mieszkańca Krosna, wobec którego we wrześniu ubiegłego roku sąd orzekł 2-letni zakaz wstępu na imprezy masowe o charakterze sportowym.
Mężczyzna został zatrzymany, a w jego organizmie stwierdzono ponad 0,6 promila alkoholu. 29-latek odpowiadał przed sądem w postępowaniu przyśpieszonym. Za niezastosowanie się do zakazu wstępu na imprezę masową, mężczyźnie zasądzono 6 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata.
- To pierwszy taki przypadek ujawniony na terenie powiatu krośnieńskiego, który powinien być ostrzeżeniem dla innych osób, wobec których orzeczono podobne zakazy - mówi Marek Cecuła, rzecznik prasowy krośnieńskiej policji.
Takich osób z samego Krosna jest 17. W większości to pokłosie ich zachowania w meczach rozgrywanych przez krośnieńską drużynę jesienią ubiegłego roku. Teoretycznie, osoby te przez czas trwania zakazu, w czasie meczów powinny meldować się na policji. Jak to wygląda w praktyce? - Na razie jest to martwy przepis. W wyrokach sądowych musiałoby być określone jakich meczów to dotyczy i jakich drużyn. Do tej pory sądy tego nie określały, wiec trudno zobowiązać kogoś do stawiennictwa na komendzie, jeżeli nie ma tego w wyroku - tłumaczy Marek Cecuła.
Przed każdym meczem organizator otrzymuje aktualną listę osób z orzeczonym zakazem stadionowym. Nie są to tylko nazwiska z Krosna, ale z całego województwa - w sumie kilkadziesiąt osób. Organizator ma prawo legitymowania kibiców, którzy wchodzą na stadion, ale w praktyce wychwycenie osób z zakazem jest dosyć trudne.
Teraz będzie to łatwiejsze. Kilka dni temu na stadionie zainstalowany został system monitoringu, składający się z 3 kamer. Jest on połączony z miejskim centrum monitoringowym oraz jednym z wozów policyjnych. - System ten pozwoli na dokładne monitorowanie zachowania każdego widza, na jego identyfikację nawet w wielkim tłumie - zapewnia Bronisław Baran.
Monitoring na stadionie działa przez 24 godziny na dobę. Ma spełniać dwa zadania. Oprócz dokładnego monitorowania sytuacji podczas meczu, śledzi również to, co się dzieje na obiekcie, kiedy nie odbywają się na nim żadne imprezy.
- Jest to związane z coraz większymi inwestycjami na stadionie. Chodzi o instalację band pneumatycznych oraz siedzeń kubełkowych - wylicza Bronisław Baran. - Wydarzeniem, które nas zainspirowało i przyspieszyło te działania było zaprószenie ognia na trybunie, które miało miejsce kilka miesięcy temu.
Zarząd klubu odbył już wiele rozmów z klubem kibica. Zawsze apeluje o odpowiednie zachowanie - tym bardziej, że od tego zależy zasobność klubowej kasy. Chodzi o tzw. mecze podwyższonego ryzyka. Za taki mecz klub musi zapłacić firmie ochroniarskiej 9,5 tys. złotych, bo do jego zabezpieczenia potrzebnych jest prawie 50 ochroniarzy. W tej rundzie takich spotkań jest cztery. Do każdego z nich klub musi sporo dołożyć. - Co prawda, na meczach o podwyższonym ryzyku jest większa frekwencja. Przychód z biletów może wynieść około 4,5 - 5 tys. zł. Ale drugie tyle musimy dołożyć do meczu za samą ochronę - wyjaśnia Wojciech Gonet, prezes klubu Karpaty Krosno. Dla porównania: wpływy z biletów ze "zwykłego" meczu wynoszą około 3,5 tys. zł, a ochrona kosztuje 1,5 tys.
Do kosztów związanych z zabezpieczeniem imprezy czasem dochodzą jeszcze inne związane z zachowaniem pseudokibiców. Konsekwencje niektórych klub ponosi do dzisiaj. W 2005 roku na meczu z Resovią Rzeszów ochroniarz został uderzony w głowę kamieniem. Proces ciągle się toczy. - Poszkodowany zażyczył sobie od klubu 50 tys. zł odszkodowania i dożywotnią rentę w wysokości 300 zł miesięcznie. Jeżeli będzie udowodnione, że klub nie spełnił wszystkich warunków - będzie musiał płacić - wyjaśnia prezes. - Takie są "korzyści" dla klubu z tytułu takiego zachowania - dodaje.
Wojciech Gonet nie ocenia jednak źle wszystkich kibiców. Podkreśla, że wśród nich jest wielu takich, którzy w kulturalny sposób dopingują swoją drużynę. Ci za tworzenie odpowiedniej atmosfery otrzymali nawet podziękowania. - Oni sami podkreślają, że wśród nich są czarne owce. A może są i tacy, którzy się podszywają pod klub kibica - mówi Wojciech Gonet.
Klub kibica krośnieńskiej drużyny, to tak naprawdę nie jest żaden klub, a tylko zorganizowana grupa. Władze klubu oficjalnie nie wiedzą kim są jego członkowie. - Już dwa lata temu chcieliśmy to ucywilizować. Starałem się pozyskać od nich informacje kto jest w klubie, kto jest przywódcą itp. Nigdy nie wyrażają zgody na udostępnienie takich danych - mówi prezes.
Być może niebawem to również się zmieni, bo po wprowadzeniu kart identyfikacyjnych - a takie rozwiązanie jest rozważane - każdy z kibiców będzie musiał być zarejestrowany. Tylko na podstawie karty, kibic będzie mógł kupić bilet na mecz. Dadzą one szansę błyskawicznego sprawdzenia, czy danej osoby nie dotyczy zakaz stadionowy. Ci, którzy nie będą mieli kart, w kasie i tak będą musieli okazać dokument tożsamości.
Wprowadzenie tej kolejnej inwestycji będzie uzależnione od rozwoju piłki nożnej w Krośnie. Zdaniem Bronisława Barana prognozy są dobre. - Mamy coraz więcej młodych krośnian, którzy grają w piłkę. Powstają klasy sportowe. Myślę, że efekty będą widoczne. I żeby jeszcze ci najzdolniejsi nie wyjeżdżali do innych klubów...