Projekty budowlane basenu otwartego przy ul. Bursaki opatrzone są datą "1966". Prowadzenie inwestycji zlecono Społecznemu Komitetowi Budowy Ośrodka Wypoczynkowego w Krośnie. Zgadza się, ośrodka wypoczynkowego, gdyż basen kąpielowy o wymiarach 50x20 metrów oraz brodzik o wymiarach 15x10 metrów stanowić miały pierwszy etap realizacji większego założenia. W drugim etapie planowano wybudować basen sportowy (50x20 metrów) wraz z trybuną. Inwestycja utknęła zatem w połowie drogi, bo drugiego etapu prac nigdy nie rozpoczęto.
Basen uruchomiono w 1968 roku. Dla mieszkańców około 25-tysięcznego wówczas Krosna stanowił olbrzymią atrakcję. Był bowiem jedynym bezpiecznym, strzeżonym kąpieliskiem w okolicy. Do momentu jego otwarcia krośnianie kąpali się na tzw. sztukach – w znajdującym się nieopodal basenu zdradliwym zakolu Wisłoka.
Do miasta tłumnie ściągali także mieszkańcy okolicznych miejscowości.
Przez pierwszych kilka lat basen napełniany był wodą z Wisłoka. Pompowanie wody trwało cztery dni. Inspekcja sanitarna pojawiała się na pływalni dodatkowych kilka dni później, gdy rzeczne zanieczyszczenia opadły na dno. "Napełniana wodą z Wisłoka niecka basenu to raczej basen przeciwpożarowy" – nazywała rzeczy po imieniu lokalna prasa.
Obiekt podłączono do miejskich wodociągów w 2. połowie lat 70.
Pierwsza połowa lat 70. Lato, pogoda rozpieszcza tłum ludzi zgromadzonych na basenie.
Na teren pływalni wchodzi rodzinka: ona, on, dzieciaki i pies.
On wchodzi do basenu. Po chwili do krawędzi niecki podchodzi ona. Podaje mu pieska i mydło. - Masz, wykąp go! - komenderuje.
Siatka ogradzająca teren basenu w pierwszych kilkunastu latach po jego uruchomieniu nie była zbyt solidna. Zaskakująco łatwo się dziurawiła, a gdy akurat nie było dziur, bez większego problemu pokonać ją mogły nawet niewysportowane osoby. Obsługa basenu nazywała ich "skoczkami".
"Skoczków", zwłaszcza w weekendy, było tak dużo, że kierownictwo obiektu wypowiedziało im wreszcie wojnę. W wygrzewający się przy basenie tłum wtapiało się zazwyczaj dwóch pracowników, którzy zakładali stroje kąpielowe i kładli się na leżakach, obserwując newralgiczne odcinki ogrodzenia.
Z tygodnika "Podkarpacie" (sierpień 1993 roku): "Zdarzeniem, które poruszyło do głębi mieszkańców Krosna, było utonięcie siedmioletniego chłopca. 5 sierpnia, około godziny 18 w basenie kąpielowym krośnieńskiego MOSiR znaleziono ciało utopionego dziecka. Wokół tego tragicznego zdarzenia narosło wiele pogłosek. Wstępne ustalenia pozwalają stwierdzić, że chłopiec przyszedł na basen około 14.30, w towarzystwie starszych o 2 lata brata i kuzyna. Chłopiec nie umiał pływać, nie powinien więc był korzystać z dużego basenu, a z brodzika. Po południu rozpoczęto przygotowania do wymiany wody. Komunikat o obniżeniu się lustra wody podano trzykrotnie. Zawór odkręcono lekko i zdaniem technicznej obsługi basenu, zawirowania nie było. Potwierdził to przeprowadzony później eksperyment. Wstępne wyniki autopsji pozwalają powiedzieć, że ciało przebywało w wodzie około godziny. Tego dnia na basenie sprzedano 820 biletów, w chwili gdy odkryto tragedię z kąpieli i plażowania korzystało 150 osób. Przeprowadzone alkomatem badania ratowników potwierdziły, że byli trzeźwi, plotki o pijanych ratownikach są więc nieprawdziwe. Tego dnia dyżur pełniło aż trzech ratowników. Badania wzrokowe podczas eksperymentu dochodzeniowego stwierdziły słabą przejrzystość wody".
Śmierć 7-letniego chłopca była jedynym tak tragicznym wydarzeniem w historii basenu.
W połowie lat 90. wokół niecki basenu pojawiła się siatka. Uniemożliwiała ona z jednej strony wchodzenie, a zwłaszcza nagłe wskakiwanie do wody z wszystkich stron, zaś z drugiej zmuszała kąpiących się do przejścia przez specjalny brodzik, oczyszczający stopy z piasku i trawy. Do tamtego momentu zabrudzenia wnoszone na stopach do wody bardzo szybko pogarszały jej jakość, zwłaszcza pływająca w basenie roślinność, która dosłownie się kisiła.
Zjeżdżalnię na basenie zawdzięczamy wizycie w Krośnie Jana Pawła II. Po mszy na lotnisku (1997) zostały sporych rozmiarów schody prowadzące na zwyżkę prasową. Przez kilka miesięcy nie było pomysłu, co z nimi zrobić. Na sposób ich wykorzystania wpadł Antoni Dębiec, dyrektor MOSiRu, który zaproponował, że jeśli zostaną mu przekazane, wykorzysta je jako schody na zjeżdżalnię, która zamówiona zostanie na basen. Miasto przystało na tę propozycję.
Zjeżdżalnię otworzono rok później. Była hitem. Kolejki osób chętnych do zjechania rurą nie miały końca.
Kilka lat temu basen odwiedził pracujący w Szwecji Polak. Pogadał chwilę z ratownikami, powiedział, że sam pracuje jako ratownik. Potem założył kapelusz, wszedł do wody i oparł się o ścianę. W jednej ręce trzymał drinka, w drugiej papieros.
Gdy ratownicy poprosili go, aby opuścił basen, odpowiedział: - A co? Przecież w kurorcie w Egipcie tak można.
Basen basenem, ale było jeszcze boisko do plażówki i trybunka przy nim! Ileż dziewczyn chciało na niej usiąść i podziwiać piękną rywalizację na boisku! A iluż chłopców chciało się przed tymi dziewczynami na tym boisku zaprezentować!
Gdyby chcieć stworzyć listę najcięższych basenowych grzechów, wyglądałaby ona tak:
1. Skakanie do wody na bombę.
2. Wpychanie do wody.
3. Podtapianie.
4. Kąpiel pod wpływem alkoholu.
5. Palenie papierosów w wodzie.
6. Załatwianie w wodzie potrzeb fizjologicznych i seksualnych.
7. Traktowanie basenu jak łazienki lub pralki.
Za dwa lata na miejscu 48-latka powstanie nowoczesny basen. Będzie miał identyczne wymiary (50x20 metrów), zostanie jednak podzielony na część sportową i rekreacyjną. Nowy będzie także brodzik. Ze starego basenu zostanie jednak odnowiona zjeżdżalnia.
*
Basenowymi anegdotami podzielili się: Bronisław Baran, Antoni Dębiec, Roman Żdan, Sebastian "Emil" Kamiński, M.Z.