ARCHIWUM 1999-2017

Outsourcing lekarstwem na bolączki szpitala?

Ponad 39 mln zł długu ma szpital w Krośnie. - Sytuacja jest trudna, ale nie jest to pogrzeb szpitala - przekonywał krośnieńskich radnych zastępca dyrektora Henryk Przybycień. Sprawę pogarsza jeszcze bardzo niski kontrakt z NFZ. Pracownicy obawiają się, że do szpitala wejdą zewnętrzne firmy.
Redakcja Portalu
Wygląda na to, że w tym roku dostęp do usług medycznych w krośnieńskim szpitalu będzie jeszcze bardziej utrudniony

Na ostatniej (26.02) sesji Rady Miasta zebrani wysłuchali informacji na temat aktualnej sytuacji finansowej wojewódzkiego szpitala w Krośnie. Przedstawił ją zastępca dyrektora ds. ekonomiczno-administracyjnych Henryk Przybycień.

W okresie od stycznia do grudnia 2009 roku szpital osiągnął przychody w wysokości 96,6 mln zł. Koszty były nieco mniejsze, wyniosły 95,7 mln zł, co dało zysk w postaci blisko 900 tys. zł. W porównaniu z rokiem 2008 przychody spadły o blisko 10 mln zł, a koszty o 600 tys. zł. Zysk wynosił wtedy ponad 2,5 mln zł. Największą pozycję kosztów w ubiegłym roku - 63 % stanowiły wynagrodzenia dla pracowników.

Kiedy w listopadzie ubiegłego roku ważyły się losy szpitala, głównym argumentem zarządu województwa za utrzymaniem Mariusza Kocója na stanowisku dyrektora były pochwały za osiągnięte przez niego wyniki finansowe. Dziś liczby mówią same za siebie.

Dług szpitala wynosi ponad 39 mln zł - w ciągu ostatniego roku stał się wyższy o 12 mln zł. Zobowiązania wymagalne, czyli te których termin płatności już minął, zostały spłacone niemal w całości, jednak zobowiązania długoterminowe wynoszą blisko 26 mln zł - wzrosły o 12 mln. Zobowiązania krótkoterminowe opiewają na kwotę ponad 13 mln zł - wzrosły o 169 tys. zł. Nierozliczone z NFZ świadczenia wynoszą 7 mln zł.

Henryk Przybycień - zastępca dyrektora ds. ekonomiczno-administracyjnych w krośnieńskim szpitalu

Sytuacja w bieżącym roku może być jeszcze gorsza. Tegoroczny kontrakt jest niższy od ubiegłorocznego o 10 %. - Aby wyjść naprzeciw potrzebom zdrowotnym mieszkańców i wykorzystać potencjał szpitala, potrzebowalibyśmy przychodów ze świadczeń medycznych na poziomie ok. 105 mln zł, a kontrakt mamy o 20 mln mniej - mówi Henryk Przybycień. - Jedyną możliwością było niepodpisanie kontraktu. Myślę, że mniejszym złem było jednak wziąć taki niż ryzykować, że szpital nie będzie miał w ogóle kontraktu.

Przedstawiciel szpitala przyznał, że sytuacja jest trudna, ale dyrekcja nad nią panuje. - Nie jest to zapowiedź pogrzebu szpitala - przekonywał.

Placówka będzie szukała oszczędności - w pierwszej kolejności w niemedycznej części działalności szpitala. Henryk Przybycień kategorycznie zdementował pogłoski o planach tworzenia spółek. Nie wykluczył jednak wprowadzenia outsourcingu, czyli zlecania usług wyspecjalizowanym firmom zewnętrznym, które jak sam twierdzi, mogą działać szybciej, taniej i lepiej. Dopuszczony do głosu były radny Marek Tenerowicz komentował: - Jestem głupi i nie rozumiem. Według mojej wiedzy to jest prawie to samo.

Zaniepokojeni tymi doniesieniami są pracownicy kuchni, pralni, transportu i innych działów niemedycznych szpitala. - Nie dajemy na to przyzwolenia. Odbieramy to jako pierwszy krok do prywatyzacji szpitala, zagrażający zwolnieniom pracowników i przejęciem tych usług przez firmy zewnętrzne - mówią.

Radni pytali też o czas oczekiwania na świadczenia w poradniach specjalistycznych. Dane za styczeń mówią, że najdłużej trzeba czekać na wizytę w poradni wad postawy - 80 dni, poradni alergologicznej - 78, poradni neurologicznej - 43 i reumatologicznej - 40. W pozostałych poradniach 30 dni i mniej, a w niektórych pacjenci są przyjmowani "od ręki".

- Na czas oczekiwania wpływa wiele czynników, a podstawowym, zarazem ograniczającym jest wielkość kontraktu z funduszem. Pacjenci mają też zaufanie do różnych lekarzy, z tego powodu do jednego lekarza można się dostać we wcześniejszym terminie, do innego trzeba czekać dłużej - wyjaśniał Henryk Przybycień. Dodał też, że dobiegają końca rozmowy z lekarzami, mające na celu m.in. wydłużenie godzin pracy poradni specjalistycznych.

Tegoroczny niższy kontrakt spowoduje, że dostęp do świadczeń medycznych będzie jeszcze bardziej utrudniony. Niewykluczone, że pacjenci będą musieli szukać pomocy gdzieś indziej. I tu pojawia się paradoks: - Za pacjenta, który pójdzie do szpitala w Krakowie NFZ ma obowiązek zapłacić, a my nie możemy go leczyć, bo nie mamy środków - komentował dyr. Przybycień.

Właściciel szpitala - marszałek województwa podkarpackiego, przychylił się do postulatu krośnieńskich radnych, którzy domagali się, by w skład Rady Społecznej Szpitala (po odwołaniu z funkcji jej przewodniczącego prezydenta miasta Piotra Przytockiego) wszedł przedstawiciel Rady Miasta. Najprawdopodobniej będzie to radny Bogdan Józefowicz (PiS).

ZOBACZ W ARCHIWUM PORTALU:
Aneta Kut, fot. Damian Krzanowski