Straż odebrała zgłoszenie o pożarze w poniedziałek (22.12), o godz. 13.43.
- Pojechaliśmy do miasta. Jak wracaliśmy, to myślałem, że ojciec pali w piecu węglowym, bo z komina dym szedł. A to ciągnęło już dym z pożaru - opisuje syn pana Michała, właściciela domu.
86-letni pan Michał mieszka sam (córka i syn mieszkają w najbliższym sąsiedztwie). W czasie pożaru nie było go w domu. Poszedł do córki na obiad (to ona zobaczyła dym). Przed wyjściem nie palił w piecu, bo przepala tylko wieczorem.
Ogień pojawił się na klatce schodowej, na poziomie parteru. Zajął boazerię i drewniane schody, a następnie przeniósł się korytarzem na piętro. Budynek wypełnił się gęstym dymem. - Na szczęście nie zajęła się konstrukcja dachowa, wówczas zniszczenia byłyby znacznie większe - przyznaje bryg. Mariusz Kozak z KM PSP w Krośnie.
Na miejsce przybyło kilka jednostek straży pożarnej (z KM PSP w Krośnie oraz z OSP w Polance, Turaszówce i Żarnowcu). - Było podejrzenie, że do ugaszenia pożaru potrzebna będzie duża ilość wody, ale w sumie użyliśmy około dwóch kubików - informuje Kozak. Akcja ratownicza trwała trzy godziny.
Prawdopodobną przyczyną pożaru było zwarcie instalacji elektrycznej: dom był zamknięty, nikogo w nim nie było, ogień pojawił się na klatce, z dala od urządzeń grzewczych, być może pracowało jakieś urządzenie elektryczne, może lodówka, jakiś moment zwarcia, polakierowana boazeria.
Budynek ma około 50 lat. Pan Michał wybudował go sam. Już wczoraj wieczorem chciał do niego wrócić. - Dwa pokoje są prawie nienaruszone, w nich chciał spać. Prosił tylko, żeby ktoś z nim został - przypomina sobie syn. - Powiedziałem mu, że nie ma mowy, bo przedpokój spalony, prąd i gaz odcięte, a do tego dom w środku okopcony, przecież by się zaczadził. Ale ja mu się nie dziwię, że tak bardzo chce jak najszybciej wrócić. Nie przesadza się starych drzew.
Wróci już w przyszłym roku. - Dom był ubezpieczony, dzisiaj zgłosiliśmy szkodę. Musimy zaczekać na jej oszacowanie, ale to pewnie dopiero po świętach. Potem trzeba będzie zrobić remont - planuje syn, który zdaje sobie sprawę z tego, że to będą przykre święta. Ma jednak powód, aby się cieszyć: - Całe szczęście, że to stało się w dzień, a nie w nocy, jak ojciec spał.
Pożar budynku był drugim pożarem w Polance w ostatnim czasie. Niecały tydzień wcześniej paliło się w budynku z lokalami socjalnymi, znajdującym się 100 metrów od domu pana Michała.
W poniedziałek wieczorem i we wtorek nad ranem strażacy musieli interweniować jeszcze trzy razy: po 18.00 gasili pożar drewnianego domu we Wrocance, 1,5 godziny później zapaliło się jedno z urządzeń w Zakładzie Pracy Chronionej SIP w Krośnie, a o 5.00 rano straż wezwana została do pożaru samochodu w Dobieszynie.