DEMOGRAFIA

Krosno się starzeje. Jaka jest recepta na wyludnianie się miasta?

Każdego roku Krosno traci około stu mieszkańców. W większości są to osoby młode, zdolne do pracy. Dlaczego decydują się na wyjazd? I czy Krosno jest skazane na wyludnienie? O tym rozmawiamy z socjologiem dr. Hubertem Kotarskim z Krosna.
Anna Kania
Dr Hubert Kotarski jest socjologiem i wykładowcą Uniwersytetu Rzeszowskiego. Interesuje się problematyką kapitału społecznego, kulturowego i ludzkiego, a także socjologią miasta, zagadnieniami jakości życia, regionalizmem, lokalnymi systemami partyjnymi i zachowaniami wyborczymi
Damian Krzanowski

Podobno Krosno jest najszybciej starzejącym się miastem na Podkarpaciu. Skąd taki wniosek?

- Możemy go wysnuć ze statystyk. Współczynnik starości demograficznej w naszym mieście jest stosunkowo wysoki. Ponad jedną czwartą mieszkańców stanowią osoby powyżej 60. roku życia, nieaktywne zawodowo. Krosno pod tym względem znajduje się na samej górze listy miast na Podkarpaciu. W dłuższej perspektywie może się to okazać problemem.

To mówią nam statystyki. A jak jest w rzeczywistości?

- Wygląda to nieco inaczej. Pamiętajmy, że faktyczną skalę zjawiska możemy określić na podstawie zbioru różnych danych. Nie tylko liczby mieszkańców, ale również przepływu komunikacyjnego oraz aktywności zawodowej. Warto przyjrzeć się miastu także z perspektywy terenów, które je otaczają. Mogą one stanowić istotny obszar funkcjonalny. Gminy mogą stać się rezerwuarem miasta.

Rezerwuarem miasta? Co to oznacza?

- Wiąże się to z innym pojęciem: sztuczne wyludnienie, o którym często zapominamy. Chodzi po prostu o przeprowadzkę mieszkańców poza granice miasta, na przedmieścia, tzw. suburbia. Dzisiaj zakup mieszkania i budowa domu wymagają podobnych nakładów finansowych. Młodzi ludzie mając do wyboru cztery ściany w bloku a własny dom i kawałek ogródka, wybierają zazwyczaj to drugie. Mieszkają poza granicami miasta, ale funkcjonują w nim. Tutaj pracują, ich dzieci uczą się w miejskich szkołach, spędzają wolny czas. Funkcjonalnie są mieszkańcami miasta, mimo że meldunek mają poza jego granicami.

Struktura w mieście zmienia się. Odpływają ludzie młodzi, a zostają starzy.

Problem jednak nie znika. Mówi się, że w perspektywie kolejnych trzydziestu lat, tylko dwa miasta w Polsce będą przybierać pod względem liczby mieszkańców. Będzie to Warszawa i Rzeszów. Co z Krosnem?

- Nadal będzie się wyludniało. Zwłaszcza, że Rzeszów jest pewnego rodzaju drenażem Krosna. Przyciąga młodych krośnian jak magnes i wielu z nich decyduje się tam przeprowadzić. Najpierw w związku ze studiami, później pracą. Rzeszów jest bardzo atrakcyjny, a do tego dynamicznie się rozwija. Młodzi nie myślą o powrocie do mniejszego miasta, gdzie mają mniej perspektyw.

Ponad jedną czwartą mieszkańców Krosna stanowią osoby powyżej 60. roku życia
damian krzanowski

Co w takim razie należałoby zrobić, żeby przyciągnąć lub zatrzymać młodych ludzi w Krośnie?

- Są dwa elementy, które demografowie podają jako złoty środek. Pierwszy z nich to rynek pracy, drugi - płynność komunikacyjna. Ważna jest też odpowiednia edukacja i rynek nieruchomości. Główną wadą naszego miasta jest komunikacja. Krosno to miasto peryferyjne, nie ma dostępu do autostrady, problem z transportem kolejowym jest znany od dawna, a lotnisko nigdy nie stanie się portem lotniczym.

Co w takim razie może pomóc?

- Młodych do pozostania może skłonić dobrze rozwinięta oferta edukacyjna, kształcenie na dobrym poziomie i w kierunkach, w których znajdą zatrudnienie. Krosnu trudno konkurować z Rzeszowem, ale zawsze można nawiązać współpracę z rzeszowskimi wyższymi uczelniami. PWSZ podejmuje takie próby, ale pamiętajmy: markę edukacyjną buduje się latami. Druga rzecz to rynek pracy i dostępność do oczywistych rzeczy, np. oferty kulturalnej.

A co z rynkiem mieszkaniowym? Czy też odgrywa swoją rolę w zatrzymywaniu młodych ludzi?

- Tak. Krosno przez długi czas było miastem, w którym nic się nie budowało. Nowe mieszkania powstawały tutaj tylko w ramach Towarzystwa Budownictwa Społecznego. A przecież zapotrzebowanie na tego typu usługi w Krośnie występują. Na klatkach schodowych wiszą ogłoszenia. Chętnych do kupna mieszkań nie brakuje. Nasze miasto na tle Sanoka czy Jasła wypada atrakcyjniej. To dobry objaw.

Według Huberta Kotarskiego młodych do pozostania w Krośnie może skłonić dobrze rozwinięta oferta edukacyjna, kształcenie na dobrym poziomie i w kierunkach, w których znajdą zatrudnienie
damian krzanowski

Mimo to widoki na przyszłość nie przedstawiają się optymistycznie. Co w takiej sytuacji może zrobić miasto? Jak przeciwdziałać negatywnym tendencjom?

- Może na przykład szukać terenów inwestycyjnych pod budownictwo mieszkaniowe. To skłoni deweloperów do inwestowania na terenie miasta. Natomiast stymulacja pracy jest trudna, bo nie zależy tylko od miasta. Tutaj trzeba rozmawiać i negocjować z inwestorami. Najważniejsza jest, jak już mówiłem, komunikacja. Moja znajoma opowiadała mi, że nasze miasto miała odwiedzić delegacja z Europy Zachodniej. Wylądowali w Rzeszowie i do Krosna jechali drogą przez Węglówkę. Byli przerażeni. Bo droga, mimo że piękna widokowo, z punktu widzenia biznesowego była tragiczna. Jeżeli dostępność komunikacyjna nie będzie zadowalająca dla inwestora, nie przekonamy go, żeby tutaj lokował swój kapitał i tworzył miejsca pracy. Ekonomia jest nieubłagana – dzisiaj wszystko przelicza się na pieniądze.

Nie tylko Krosno się starzeje...

- Nie tylko, bo zarówno polskie jak i europejskie społeczeństwa starzeją się.

Jest jednak ratunek. Możemy spojrzeć chociażby na Londyn czy inne miasta Europy Zachodniej atrakcyjne pod kątem migracyjnym.

- Tak. Społeczeństwa, które przyjmują imigrantów ekonomicznych, odmładzają się. Przykładem, owszem, może być Londyn. Po przyjęciu nowych państw i otwarciu granic w 2004 roku do stolicy Wielkiej Brytanii napłynęło sporo młodych osób, które odmłodziły strukturę demograficzną miasta. Negatywnie wpływa to jednak na kraje, z których te osoby przyjeżdżają, np. na Polskę.

ZOBACZ W ARCHIWUM PORTALU