fot. Mateusz Świerk (EPKR Spotters)
Przypomnijmy. Prace nad asfaltowym pasem startowym na lotnisku w Krośnie trwały od końca 2015 r. do września 2017 r. Według niektórych mieszkańców, była to '”kosztowna fanaberia władz” (komentarz pod jednym z naszym artykułów). Miasto wydało na ten projekt 27,5 mln zł. Inni, inwestycję od początku traktowali jako szansę na rozwój, tłumacząc że „lotnisko dla miasta to okno na świat”.
Razem z pasem powstała stacja paliw (koszt jej budowy wyniósł 0,5 mln zł), która działa od końca ubiegłego roku. Utwardzony pas startowy do dziś budzi kontrowersje. Spór między jego zwolennikami a przeciwnikami wciąż toczy się na forach internetowych i w mediach społecznościowych. Niemcy, którzy odwiedzili Krosno 9 czerwca, nie mieli wątpliwości czy decyzja o modernizacji lotniska była słuszna, a nowy pas i stacja potrzebne.
- Zadzwonili do nas rano w sobotę z informacją, że chcą przylecieć do Krosna zatankować. Po 3 godzinach byli już na lotnisku – opowiada Piotr Wacławski, pracownik wieży kontroli lotów w Krośnie. - Na szczęście paliwa starczyło dla wszystkich – dodaje. Gdyby zatankować chciało więcej maszyn, obsługa musiałaby o tym wiedzieć np. z tygodniowym wyprzedzeniem.
Samoloty podzielone były na 3 grupy. Najszybsze leciały z przodu (w tym samolot Piper PA-28 "Arrow"), średnio-szybkie w środku, a te najwolniejsze na samym końcu. „Eskadra” miała dwóch liderów: prowadzącego i zamykającego, nadzorujących cały lot.
Piloci awionetek byli Niemcami (m.in. z Monachium). Większość z nich miała ponad 60 lat. Po kilkugodzinnym postoju w Krośnie wszyscy polecieli dalej. Prawdopodobnie do Warszawy, a stamtąd na Litwę. - Lotnicy zapowiedzieli, że jeszcze do nas wrócą. Lotnisko bardzo im się spodobało. Byli pod dużym wrażeniem krośnieńskiego przemysłu lotniczego – podsumowuje Piotr Wacławski.
Ostatni raz tak liczna grupa samolotów prywatnych odwiedziła Krosno w 1996 r.