Wszystko zaczęło się od niezobowiązującej rozrywki – wieczornych przejażdżek samochodowych po mieście, które w 2013 r. nazwano Nocną Jazdą Samochodem Bez Celu (NJSBC). Wizerunek niecodziennej aktywności młodych ludzi nie był jednak najlepszy – wiele osób kojarzyło ją z… bezsensowną jazdą albo nielegalnymi wyścigami. Dlatego kierowcy NJSBC zaczęli przy okazji samochodowych spotów organizować różne akcje charytatywne – raz była to zbiórka darów dla pogorzelców, innym razem pieniędzy dla chorego i zabawek dla domów dziecka. Przez 4 lata „wieczorni kierowcy” zorganizowali 30 różnych zbiórek.
To właśnie z tej inicjatywy wywodzi się pomysł zbiórki pluszowych misiów-ratownisiów. Pomysł poparli ratownicy medyczni i strażacy – to głównie oni zauważyli potrzebę zaopatrzenia pojazdów ratowniczych w pluszaki.
– Brałem udział w akcji ratowniczej w wypadku samochodowym koło Korczyny – opowiada Artur Jabłoński, ratownik, główny inicjator akcji. - Na drodze było ślisko, jeden z samochodów zderzył się czołowo z autem, w którym jechała matka z dwójką dzieci. Kobietę jako pierwszą odtransportowano do szpitala. Dzieci były w szoku, nie było z nimi kontaktu. Daliśmy im misie. Pluszaki odwróciły uwagę od dramatu zdarzenia. Dzieci pokazały też na zabawkach co ich boli – łapka, szyja, czy głowa.
Tylko w 2016 r. w wypadkach samochodowych ucierpiało ponad 4 tysiące dzieci do lat 14. Ale misie mogą być też przydatne w innych sytuacjach – podczas pożarów czy hospitalizacji. Dlatego powinny być w nie zaopatrzone karetki, wozy straży pożarnej, a nawet radiowozy.
Ratownicy twierdzą, że misie-ratownisie dają dzieciom poczucie spokoju i bezpieczeństwa, bo to postacie, które znają z domu. Są przyjazne, można się do nich przytulić i z nimi pobawić. Podczas wypadku natomiast wszyscy są obcy, a sytuacja szokująca. W kwietniu 2016 r. zebrano w Krośnie i okolicach ponad tysiąc takich misiów. Rok później – 4 tysiące. Jesienią tego roku – ponad 100 tysięcy!
Artur oraz inni ratownicy medyczni i strażacy założyli Fundację Ratowniczą Wsparcie 112. To pod jej auspicjami odbyła się ostatnia zbiórka od września do grudnia br. – Chcieliśmy zebrać 10 tysięcy maskotek. Zgłosiło się ponad 300 punktów, które zbierały misie – firmy, szkoły, instytucje. Nie tylko z Podkarpacia, ale także z Polski – cieszy się Artur.
Efekt przerósł oczekiwania. Teraz potrzebni są wolontariusze, którzy pomogą posegregować jeszcze 40 tysięcy zabawek, które czekają w magazynie firmy Lo-Stark. Zainteresowani mogą się kontaktować e-mailowo: misieratownisie@gmail.com. Im szybciej, tym lepiej.
Fundacja planuje rozszerzyć akcję w przyszłym roku na całą Polskę. – Bo miśki są potrzebne w całym kraju – twierdzi Artur. – W Krośnie będzie centrala akcji. Stąd będziemy ją koordynować. W poszczególnych województwach powstaną sztaby, które będą zbierały misie w swoich regionach i rozwoziły je do jednostek ratunkowych. Finał akcji mógłby się odbyć na krośnieńskim Rynku.
Artur nie przejmuje się ogromną skalą przedsięwzięcia. W tegorocznej akcji pomogło wiele lokalnych firm takich jak Studio Grafico (ulotki, plakaty), Zaparzymy.pl (kawa i herbata dla wolontariuszy), Krosno112.pl (bazy danych, logistyka) oraz Lo-Stark (magazyny, busy, paliwo). Firma Lo-Stark z Miejsca Piastowego była także współorganizatorem akcji. W akcję zaangażowała się także posłanka Platformy Obywatelskiej Joanna Frydrych. Fundacja liczy, że sponsorzy znajdą się także w przyszłości.
Akcja zbiórki misiów-ratownisiów to nie jedyny cel Fundacji Wsparcie 112. Fundacja planuje założyć też grupę ratowniczo-poszukiwawczą, która będzie składała się z przeszkolonych ratowników. Taka grupa byłaby wsparciem dla profesjonalnych służb przy okazji poszukiwań zaginionych ludzi albo w przypadku wypadków masowych. Fundacja planuje zakup używanego auta, które wyposaży w niezbędny sprzęt i specjalistycznego drona, który zaginionych ludzi wypatrzy z góry, w podczerwieni.
- Mamy już trochę sprzętu medycznego. Teraz szukamy firm, które zechcą nas wesprzeć - mówi Artur.