UROCZYSTOŚĆ

Pogoda ducha jest najważniejsza. Pan Jan z Krosna świętuje setne urodziny

Mimo ukończonych stu lat Jan Gurgacz z Krosna cieszy się znakomitą pamięcią. Można porozmawiać z nim o bieżących wydarzeniach i wysłuchać opowieści z czasów II wojny światowej. Jeszcze kilka miesięcy temu krośnianin uprawiał ogródek warzywny, ma też swoje zainteresowania - lubi oglądać „Jeden z dziesięciu”. Jego receptą na długie życie są pogoda ducha i wewnętrzny spokój.
Redakcja Portalu
Jan Gurgacz (w środku) z córką Elżbietą i synem Wojciechem
Damian Krzanowski

Jan Gurgacz urodził się 24 stycznia 1923 roku w Jasienicy Rosielnej. Miał trzy siostry i brata, który umarł jako dziecko. Dzieciństwo i młodość krośnianina naznaczyła sytuacja rodzinna oraz wybuch II wojny światowej. – Ukończyłem pięć klas szkoły podstawowej. Naukę przerwałem z powodu choroby ojca, musiałem przejąć jego obowiązki – wspomina pan Jan.

Dzieciństwo i młodość pana Jana upłynęły pod znakiem choroby ojca i II wojny światowej
damian krzanowski

Po wybuchu II wojny światowej, w 1940 roku, jako robotnik rozpoczął pracę na lotnisku w niemieckiej firmie, która budowała kanalizacje i drogi. – Otrzymywaliśmy co tydzień wypłatę w wysokości 35 zł – równowartość koszuli - plus chleb. Pracowaliśmy po 8 godzin dziennie. Kopaliśmy drogi – opowiada krośnianin.

W 1941 roku został przeniesiony do obozu w Wiśniowej. – Początkowo tato wraz z kolegami dojeżdżał tam w soboty i niedziele. Po miesiącu obóz otoczono drutem kolczastym, wybudowano baraki, pojawili się strażnicy z karabinami – mówi Elżbieta Gurgacz, córka stulatka. W obawie przed wywiezieniem do obozu koncentracyjnego pan Jan wraz z innymi robotnikami uciekł z Wiśniowej.

- Ciekawostką jest, że tato widział, jak Niemcy planowali wybudowanie znanego wszystkim tunelu w Wiśniowej – dodaje kobieta.

Pan Jan świętował setne urodziny wraz ze swoją rodziną
damian krznowski

Przez pewien czas pan Jan ukrywał się w rodzinnej miejscowości – spał w kopach siana lub na strychach. Później został złapany i wywieziony na roboty przymusowe do północnych Niemiec. Tam pracował na roli aż do wyzwolenia. Do Polski wrócił w 1945 roku.

Do Krosna przeprowadził się z powodu miłości. 4 lutego 1956 roku w kościele w Polance poślubił Helenę Bęben. Wspólnie zamieszkali w jej rodzinnym domu, a pan Jan podjął pracę w Cegielni w Polance jako palacz kotłowy. Później pracował m.in. w Zakładach Naprawczych Urządzeń Naftowych w Krośnie.

Jan Gurgacz mimo tylu lat cieszy się znakomitą pamięcią i kondycją
DAMIAN KRZANOWSKI

Stulatek mimo wieku cieszy się bardzo dobrą kondycją. – Tato dobrze się czuje – mówi pani Elżbieta. -Jeszcze latem tego roku uprawiał ogródeczek - sadził ogórki, cukinie i inne warzywa. Czasem chwyta za miotłę i grabki, żeby coś tam pomóc w ogrodzie. Myślę, że pamięć ma bardzo dobrą, bo potrafi wspominać to, co było kiedyś, ale także z radością opowiada o wydarzeniach dzisiejszych. Interesuje się skokami narciarskimi, piłką nożną, no i oczywiście ogląda "Jeden z dziesięciu" i "Va Banq", a czasami wiadomości.

Jaka jest recepta na długowieczność pana Jana? – Tato ma bardzo pogodne usposobienie. Przyjmuje pewne rzeczy w humorem. Myślę, że spokój wewnętrzny, dokładność i życzliwość wobec ludzi, które składają się na pogodę ducha, to pewna recepta na długie życie. Sporą zasługę w tym, że tato świętuje setne urodziny, mają też jego lekarze.

Pan Jan ma dwoje dzieci: syna i córkę. Doczekał się dwoje wnuków i trzech prawnuków.

Jana Gurgacza w dniu jego setnych urodzin odwiedził Piotr Przytocki, prezydent Krosna
damian krzanowski

Stulatka w jego urodziny odwiedził Piotr Przytocki, prezydent Krosna, który jubilatowi wręczył kwiaty oraz bon do galerii na 1000 zł. - Pan Jan jest w doskonałej kondycji i humorze. Jego osoba świadczy o tym, że społeczeństwo trzyma się coraz lepiej i żyje zdrowo, a to cieszy.

W tym roku w Krośnie stuletnie urodziny ma świętować pięć osób.

ZOBACZ W ARCHIWUM PORTALU: