FOT. DAMIAN KRZANOWSKI
Wyobraźmy sobie 14-letniego chłopca, który zrywa się z łóżka skoro świt. Razem z dziadkiem jedzie na basen albo ćwiczy w ogrodzie. Później idzie do szkoły, po powrocie je obiad, robi zadania domowe i biegnie na trening do klubu. Nie ma czasu na siedzenie przed komputerem. Ba! Nie ma nawet czasu na piłkę z kolegami czy rower, bo za kilka tygodni są mistrzostwa Polski w karate, w których weźmie udział. A cel ma ambitny – zdobyć złoto.
Zarówno mama Aleksa Łączaka, jak i jego trener z Krośnieńskiego Klubu Kyokushin Karate zgodnie twierdzą, że młodego karatekę wyróżnia upór, zdyscyplinowanie i dążenie do wybranego celu. Swoją przygodę z karate rozpoczął jako mały chłopiec. Pani Maria zapisała go na pierwsze zajęcia, gdy miał sześć lat. – Po prostu wyszłam z przedszkola i zobaczyłam plakat. Po rozwodzie zostałam z synem sama, więc nie chciałam, aby był taki bardzo "maminy". Zajęcia mu się spodobały – opowiada.
Dwa lata później przyszedł kryzys, ten pierwszy, poważny, który decyduje o dalszej sportowej drodze. Aleks chciał zrezygnować. – Nie podobało mi się na treningach, ale mama prosiła, żebym z tym poczekał – mówi. I to była dobra decyzja, bo wkrótce tak się wkręcił w tę sztukę walki, że już nie chciał przestać trenować.
Karate to sztuka walki i jednocześnie sport, którego kolebką jest Japonia. Do tej pory powstało ponad sto stylów. Jednym z nich jest kyokushin, w którym wyróżnia się m.in. dwa treningi: kata, czyli układ bloków i kopnięć – przypomina to walkę z cieniem oraz kumite, czyli walka z przeciwnikiem, gdzie można uderzać rękami wszędzie z wyjątkiem głowy i pleców. Dozwolone są też wszystkie uderzenia nogą.
Aleks został mistrzem Polski juniorów młodszych zarówno w kata, jak i w kumite na mistrzostwach w Szczecinie w 2019 roku. – Aleks jest ewenementem w karate, bo jest dobry jednocześnie w obu kategoriach – mówi sensei Ireneusz Kasza, trener młodego karateki.
Ich drogi połączyły się w 2011 roku. To wtedy powstała sekcja Krośnieńskiego Klubu Kyokushin Karate w Jedliczu. Aleks zaczął tam trenować. Trener wspomina go jako szczupłego, drobnego chłopca. – Był bardzo młodziutki, jak zaczynał. Ale ciągle piął się w górę. Lubił sportową rywalizację. Brał udział w największej liczbie zawodów i zdobył wszystko, co może zdobyć w karate dziecko i nastolatek – wspomina.
– To nie było tak, że on od razu był cudownym dzieckiem, które wszystko wygrywa. To była jego ciężka droga do tego, dużo treningów i wyrzeczeń – mówi pani Maria, jego mama i dodaje: - Sporo było turniejów, które przegrał. Bywało, że dostawał manto. Dla mnie bardzo emocjonalne były zawody na Białorusi, bo syn był bardzo poobijany i ledwo chodził. A i tak szedł na matę walczyć. Udało mu się zająć czwarte miejsce.
Pani Maria przyznaje, że Aleks po prostu był bardzo zawzięty i sam się motywował. - Za każdym razem stawiał sobie cel. Marzył o zawodach w obrębie Podkarpacia, a gdy mu się udało na nie pojechać, dążył, aby uczestniczyć w zawodach makroregionu.
Zwycięstwa przyszły wraz z osiągnięciem pewnego poziomu i znalezieniem sposobu radzenia sobie ze stresem. Po prostu przed każdą walką młody karateka stara się zachować spokój. Przyznaje, że karate jest trudnym sportem. – Trzeba bardzo dużo trenować, mieć formę, umiejętności i swój styl walki, aby zajmować czołowe miejsca na zawodach. Jeden zawodnik będzie czekał, aby zadać cios, inny będzie tak wytrzymały, że będzie dążył do zmęczenia przeciwnika.
Dlatego Aleks wciąż wiele czasu poświęca na indywidualne treningi: siłowe, aby utrzymać siłę, dynamikę i szybkość oraz kondycyjne, np. bieganie albo jazda na rowerze. – Sporo też trenuję na worku bokserskim, ćwicząc uderzenia – mówi. I chociaż w karate wypracowanie siły fizycznej jest ważne, to jednak chodzi też o wyrzeźbienie charakteru zawodnika. - Karate nauczyło mnie dyscypliny, szacunku do drugiej osoby i pokory – przyznaje.
- Aleks dzięki karate został nauczony systematyczności i ciężkiej pracy, niepoddawania się i hartu ducha. Wyrósł na porządnego i wspaniałego człowieka. Jest bardzo dojrzały psychicznie i emocjonalnie, a przy tym koleżeński. Zawsze pomoże, nauczy czegoś, nie wywyższa się. Cieszę się, że mam takiego mistrza – chwali podopiecznego pan Ireneusz.
W pewnym momencie Aleks zainteresował się żużlem i chciał się nauczyć jeździć na motocyklu żużlowym. Jednak dwa lata temu uległ wypadkowi na torze. Wtedy cała jego sportowa kariera stanęła pod znakiem zapytania. – Syn złamał kość udową. To była poważna kontuzja. Większość ludzi z naszego otoczenia stwierdziła, że chyba nie wróci do sportu, ale on się zawziął. Trzy tygodnie po operacji zaczął trenować – wspomina mama młodego karateki.
I dzięki temu mógł spełnić jedno ze swoich największych marzeń. W ubiegłym roku pojechał na Mistrzostwa Świata do Japonii, gdzie wywalczył złoto w kumite. Tym bardziej było to dla niego cenne zwycięstwo, że po raz ostatni startował jako junior. – To były moje najcięższe zawody. Poświęciłem prawie cztery miesiące na przygotowania i dałem z siebie sto procent. Na żadnych innych zawodach tak dobrze nie zawalczyłem. Miałem świadomość, że drugiej szansy nie będzie i muszę ją wykorzystać – wspomina.
2017:
II m. w kumite na III Międzynarodowych Mistrzostwach Węgier – Budapeszt
I m. w kumite na VII Międzynarodowych Mistrzostwach Czech – Hostinne
I m. w kumite i III m. w kata na Międzynarodowych Mistrzostwach Serbii – Belgrad
2016:
I m. w kumite na II Międzynarodowych Mistrzostwach Węgier – Budapeszt
II m. w kumite na VI Międzynarodowych Mistrzostwach Czech – Hostinne
V m. w kata w Pucharze Europy Juniorów, Lublin
Dzisiaj Aleks ma 19 lat i według światowych wytycznych jest już seniorem. Posiada brązowy pas. To przedostatni stopień w karate. Czeka go jeszcze egzamin na czarny pas. – Na razie skupiam się na maturze, więc nie wiem, czy będę podchodził do niego teraz czy za rok – mówi uczeń krośnieńskiej Naftówki.
Aleks ma już za sobą pierwsze walki jako senior. Teraz przygotowuje się do Mistrzostw Polski Młodzieżowców (dla zawodników od 18 do 21 lat). W przyszłości chciałby wygrać Mistrzostwa Świata Seniorów Open, które rozegrają się w 2027 roku. - Wierzę, że kolejne sukcesy przed nim, bo zawsze robi coś z pełnym sercem i zaangażowaniem. Jeszcze nieraz o nim usłyszymy – mówi trener Aleksa.