Dogtrekking, czyli marsz lub bieg z psem na uprzęży, połączony z czytaniem mapy i odnajdywaniem punktów kontrolnych w terenie to wciąż mało znana dyscyplina sportowa w Krośnie i okolicach. Ela Tomkiewicz przyznaje, że trenując, nadal zdarza jej się słyszeć komentarze typu: "niech pani nie męczy tak tego psa". - Ludzie nie mają pojęcia o tym sporcie – mówi.
Zaczęło się przypadkowo, od Bony. To obecnie siedmioletni pies rasy bokser. Tomkiewiczowie wzięli ją do siebie, bo chcieli mieć rodzinnego psa. Jednak Bona okazała się bardzo lękliwym zwierzakiem. – Spacery wyglądały tak, że ciągle szarpała, przyspieszała, zwalniała i uciekała. Bała się wszystkiego: przystanków, ludzi, wiatru, samochodów. Odkryłam w końcu, że jak biegnę w jej tempie, to dajemy radę sprawnie przebyć konkretny dystans.
W ten sposób Ela, która nie znosiła biegać, zaczęła uprawiać tę aktywność. Wkrótce dołączył do niej Tomek.
Na początku przygody z dogtrekkingiem zdarzały się wpadki, które teraz wspominają ze śmiechem. – Nasze pierwsze zawody odbyły się w Lutowiskach w Bieszczadach. Organizowały je Fundacja "Razem z psem" we współpracy z lokalnymi Lasami Państwowymi. Bona mi wtedy uciekła, bo pan zagrał na rogu, a następnie ktoś strzelił z pistoletu. Przerażona wysunęła się z szelek i pobiegła w drugą stronę. Wszyscy ruszyli z kopyta, a my ją łapaliśmy. Ale w sumie finalnie zajęliśmy czwartą pozycję.
Nie czuli nóg, więc już wiedzieli, że jeśli chcą to kontynuować, potrzebny będzie systematyczny trening. Zaczęli trenować trzy razy w tygodniu i brać udział w lokalnych zawodach organizowanych przez Fundację "Razem z psem". Po roku wybrali się na na zawody z cyklu Pucharu Polski w dogtrekkingu w Wiśle.
- Zdecydowaliśmy się na dystans 25 km. Przybiegliśmy na metę jako pierwsi. Zatrzymaliśmy się i staliśmy. To była nasza druga wpadka, bo okazało się, że nie przekroczyliśmy drugiej bramki, aby zarejestrował nas system. Zrobiła to para, która przybiegła za nami i to ona zdobyła najwyższą lokatę na podium.
Wkrótce do drużyny dołączył Riko. - Wzięliśmy go z pseudohodowli. Miał być bandziorem, który zjada kury, a okazało się, że muchy by nie skrzywdził – wspomina Ela. Roczny Riko nigdy nie był prowadzony na smyczy, więc na swoim pierwszym spacerze zaczął biec. – Nie znał komend, ale sprawował się elegancko. I tak zaczęliśmy treningi. Jest mocniejszy i szybszy od Bony, ale też szybciej się przegrzewa i męczy, bo ma od niej krótszą kufę (pysk – przyp. red.). Musimy na niego bardziej uważać.
Teraz po początkowych wpadkach nie ma już śladu. Jest za to pokój z pucharami oraz medalami. Ela i Tomasz są dwukrotnymi Mistrzami Polski w dogtrekkingu oraz dwa razy zdobyli pierwsze miejsce w Pucharze Polski składającym się z sześciu startów w sezonie. Wspólnie około ośmiu razy stawali w tych mistrzostwach na pierwszym miejscu na podium.
Dogtrekking to sport dla każdego psa, obojętnie czy jest to rasowy zwierzak czy kundelek. Warunkiem uczestnictwa w zawodach jest to, aby miał powyżej 1. roku życia, a zwierzak starszy niż 9 lat musi mieć zgodę weterynarza na start. Trzeba posiadać też komplet szczepień czworonoga.
Aby uprawiać ten sport, dla wygody trzeba zakupić szelki psu, a sobie pas biodrowy wraz z amortyzowaną smyczą, które odciążają kręgosłup. - Do tego na trasę zabieramy ze sobą saszetki z jedzeniem, poidełko z wodą, smaczki, woreczki na odchody i apteczkę. Ubieramy się tak jak zwykli biegacze, ale nie muszą być to markowe ubrania – radzą z przymrużeniem oka Ela i Tomek.
Zawody w dogtrekkingu odbywają zazwyczaj w weekendy i trwają od kwietnia do października. W tej dyscyplinie są trzy kategorie: mężczyźni, kobiety i rodzina na dystansach 5, 15 i 25 km. Krośnianie biegają tylko w kategorii rodzinnej na 25 km.
Zawody są zazwyczaj organizowane na terenach górzystych i leśnych. Jeden bieg trwa średnio od 3 do 4 godzin. Zawodnicy otrzymują mapę z trasą do pokonania i zaznaczonymi punktami kontrolnymi do zaliczenia. – Na przykład trzeba podbić karty startowe specjalnym perforatorem, przepisać hasło lub zrobić sobie w tym miejscu selfie. Wiadomo, że im trudniejszy i bardziej urozmaicony teren, tym większa zabawa – mówi Tomek.
- Zawsze startujemy razem i w trakcie zawodów dzielimy się rolami. Mąż nawiguje za pomocą mapy, a ja czuwam nad kondycją naszych piesków, żeby wiedzieć, kiedy ich napoić, dać przekąskę, pozwolić na odpoczynek – dodaje Ela. To ważne, by nie dopuścić do nadmiernego przegrzania, odwodnienia czy zmęczenia psa. – Raz spotkaliśmy się z sytuacją, że osłabiony husky jednego z zawodników położył się na szlaku na znak protestu.
Ważną radą jest też to, że najlepiej nakarmić psa 2-3 godziny przed bieganiem albo dzień wcześniej wieczorem, aby nie miał niestrawności. Fizjologiczne potrzeby zwierzaka też najlepiej załatwić przed startem.
Ela i Tomek zaznaczają, że pies powinien znać komendy. – Zawołania mogą być dowolne, byleby działały. Do wykonania odpowiedniego działania można psiaka przekonać smaczkami albo lekkim ruchem smyczy. Najtrudniejszy do opanowania z czworonogiem jest bieg z górki, bo zwierzak ciągnie nas za sobą. Można się przewrócić i zrobić sobie krzywdę. Komenda typu "za mną" lub "zwolnij" okazuje się bardzo przydatna w takich sytuacjach – mówi krośnianka.
Przed wyruszeniem warto też przestudiować mapę. Bez umiejętności jej czytania, łatwo się zgubić. - Trasa nigdy nie jest przewidywalna. Może się wydawać, że jesteśmy już prawie na miejscu, ale czasami zdarzy się coś, co pokrzyżuje nam plany. Na przykład raz złożyłem już mapę, bo zebraliśmy wszystkie punkty. Musieliśmy iść tylko prosto do mety, ale po drodze nieświadomie skręciliśmy na inny szlak, biegnąc za naszym kolegą – tłumaczy Tomasz.
Aby coraz lepiej i płynniej czytać mapy, małżeństwo zainteresowało się biegami na orientację. Różnią się one od dogtrekkingu tylko tym, że biega się bez psów, ale tak samo dostaje się mapy z punktami do odhaczenia. Są to też zawody na innych dystansach (25, 50 i 100 km) i o wiele trudniejsze. Mimo to Ela ma już pierwsze sukcesy w tej dyscyplinie, jak zaznacza, tylko dzięki pomocy męża, który dotrzymuje jej kroku kosztem swoich osiągnięć. - W ubiegłym roku indywidualnie zdobyłam Mistrzostwo Polski w maratonach na orientację na dystansie 100 km oraz wicemistrzostwo w Pucharze Polski maratonów na orientację na dystansie 50 km.
Dla Eli i Tomka dogtrekking i biegi na orientację to zabawa i wspólne spędzanie czasu, ale też dbanie o aktywność i swoje zdrowie. Pan Tomasz w pracy spędza wiele godzin przy biurku, więc bieganie jest dla niego przyjemną odskocznią. Jest też w tej dyscyplinie, jak w każdym sporcie, odrobina rywalizacji. Do tego krośnianie poznają sporo nowych, ciekawych ludzi.
Swoją pasją próbują zachęcić inne osoby, np. swoje córki. Gdy Ela nabawiła się kontuzji, jedna z nich, Julia w zastępstwie za mamę cały sezon biegała z tatą. Wspólnie zajęli drugie miejsce w Pucharze Polski w dogtrekkingu.
Ela i Tomasz zachęcają do uprawiania tego sportu. Marzą, aby w Krośnie zainteresowało się nim więcej osób, zwłaszcza że okoliczne tereny sprzyjają tej aktywności. – Jeśli ktoś chciałby tego spróbować, chętnie służymy pomocą – mówią. Można się z nimi skontaktować telefonicznie: 609 840 302 lub za pomocą maila: planetakrosno@op.pl.