O tym, że nikt tak nie opowiada o swojej twórczości jak Roman Dołżycki, przekonałam się w trakcie rozmowy z artystą w Centrum Dziedzictwa Szkła w Krośnie. To tam prezentuje właśnie swoje dzieła. Zanim jednak przejdziemy do jego prac, kilka słów o samym artyście.
Roman Dołżycki do Krosna przeprowadził się w latach 70. XX wieku z Komańczy. Przyjechał do naszego miasta, aby uczyć się technik produkcji, zdobienia i technologii szkła. Po wyjeździe zagranicę jego drogi z tym materiałem nieco się rozeszły.
Przebywając we Francji zainteresował się winem. – Miałem okazję przebywać z koneserami, więc poznawałem wino, również to na wysokim poziomie. To oni uczyli mnie je degustować.
Po powrocie założył agencję i zajął się promocją wina na terenie Polski. Tworzył rynek zbytu dla polskich importerów, prowadził prezentacje i degustacje dla restauratorów oraz kelnerów. Doczekał się też własnej, niewielkiej, przydomowej winnicy. Posiada około 250 krzewów, w tym 60 najszlachetniejszych szczepów Pinot Noir, które są bardzo trudne w prowadzeniu. Zaznacza, że o winogrona trzeba nieustannie dbać, a tworzenie dobrego wina wymaga wiedzy i cierpliwości.
Ważną rolę w tworzeniu rzeźb spełnia u pana Romana natura. - Warto mieć jakąś cząstkę natury w naszych domach i miejscach, w których żyjemy, abyśmy mogli ją wzrokowo degustować – mówi. Kontempluje ciszę i spokój, większość jego prac jest bezbarwnych lub jednokolorowych. Piękno wyraża w prostocie, czystości i świetle, które jest dla niego bardzo istotne. – Na przykład szkło zawsze musi być doświetlone, ponieważ jego piękno tkwi również w refleksach.
Rzeźby tworzy powoli za pomocą dłuta oraz współczesnych narzędzi. Czasami zajmuje to kilka miesięcy. Nie ma tutaj miejsca na pomyłkę. Wystarczy jedno złe uderzenie i kamień się rozsypuje.
Pan Roman nie tylko spędza czas w ogrodzie przy winogronach, ale również w warsztacie, gdzie powstają jego dzieła. Wśród nich są m.in. dekoracyjne bole, czyli szklane, bezbarwne formy wdmuchane w drewniane elementy, które stanowią podstawę tych przedmiotów. Niektóre z nich są sprowadzone z Indonezji – z wysp Bali czy Haiti, a inne to rodzime drewno dębowe.
Bole są wykonane za pomocą techniki szkła formowanego ręcznie i na gorąco. – Tworzyłem je w małej hucie należącej do Moniki i Pawła Trygarów. Dzięki ich uprzejmości pracownicy pod moim nadzorem wdmuchiwali szkło w drewniane formy, nadając im określony kształt – mówi pan Roman.
Prezentowane na wystawie bezbarwne szklane formy z ich refleksami światła porównuje do karawany prowadzonej przez pustynię, muskanej wiatrem w rozżarzonym, słonecznym świetle.
W swoich szklanych pracach pan Roman wykorzystuje również naturalne materiały, np. jutę, czyli włókno łodygowe. – Usztywniłem ją za pomocą odpowiednich środków i uformowałem kształt podstawy szkła, które ma określoną formę – mówi, wskazując na jedną z prac.
Szklane bole artysty mogą być wykorzystywane w formie dekoracji w dużych, przestrzennych pomieszczeniach i domach. – W świąteczne dni można do nich wrzucić delikatne światełka, które zaświecone wieczorem stworzą niezwykły nastrój.
Podobno rzeźba spełnia swoją rolę, gdy oglądająca ją osoba, bardzo chciałaby jej dotknąć. I takie właśnie są dzieła pana Romana. Każda z nich ma dla niego ważną, sentymentalną wartość. W tworzeniu niektórych z nich inspiruje się antykiem. Dwie zaprezentowane rzeźby nawiązują do wybuchu Wezuwiusza w 79 r. p.n.e., kiedy popiół zasypał Pompeje, a lawa zalała Herkulanum. Są przedstawione w taki sposób, jakby zostały tyle co wykopane z tamtych miejsc.
– Są jakby wykute ze skały, częściowo nieobrobione, związane z antycznym światem. Ich nagość i częściowe zniszczenie symbolizuje przemijanie. Zastanawiałem się, myśląc o tragedii tamtych ludzi, o ich zabawie, frywolności i rozpuście, czy to aby nie były ówczesne, biblijne Sodoma i Gomora, które zostały zniszczone za swoje grzechy - tłumaczy.
Inna rzeźba przedstawia "Zranionego anioła". Pan Roman przez długi czas zastanawiał się nad tym, co może wykonać z tego kawałka marmuru. – Na myśl przychodziły mi skojarzenia z Górą Przemienienia, demonami albo aniołami. Nie wiedziałem, jak się do tego zabrać, aż pewnego dnia zrozumiałem, co chcę przekazać.
Anioł ma zranione ramiona, podcięte skrzydła i jest nagi. Nagość symbolizuje w nim czystość, niewinność, szlachetność i przemijanie. Rzeźba nawiązuje do odwiecznego problemu człowieka, czyli do dwoistości jego natury i wewnętrznej walki dobra ze złem. – Ten anioł jest zmęczony, zniszczony, opada z sił mimo swojego piękna mówiącego o dobrych stronach człowieka. Jego rany świadczą o drugiej stronie - skłonności do czynienia zła, które istnieje również we współczesnym świecie i coraz częściej dominuje.
"Płacząca ikona" oraz "Mikrokosmos – Boginni" to rzeźby szczególnie bliskie panu Romanowi. Pierwsza jest bardzo prosta. Nawiązuje do kultury malarskiej Wschodu, gdzie ikona traktowana jest jako dokument symboliki istnienia Boga i świętych.
- Płacząca ikona to znak od Boga – tłumaczy pan Roman. - Ikony w starych soborach i cerkwiach czasami płaczą nad losami świata i ludzi. Oszczędna symbolika rzeźbiarska pokazuje wypłakane oczy i złotą, boską łzę symbolizującą nadejście istotnych, często złych wydarzeń, dla dziejów ludzkości.
Rzeźba ma też drugie, ukryte oblicze. – Po odwróceniu kamień przypomina serce, a drewniana podstawa płynącą w żyłach krew. To jest moje serce zostawione w bieszczadzkich potokach, lasach i górach.
Druga rzeźba to imitacja mikrokosmosu, czyli otoczenia człowieka. – Jej symbolika nawiązuje do filozofii greckiej, gdzie na mikrokosmos oddziałuje makrokosmos ze swoją wszechmocą i dominacją. Wzniesione ramiona kobiety łączą obie struktury. W miejscu głowy umieściłem kamień symbolizujący meteoryt, który mógł być zaczątkiem życia na Ziemi, a więc i człowieka. W moim mikroświecie "Mikrokosmos – Boginni" to również bogini mojego terrior, czyli mojej ziemi, szczepów winorośli, klimatu, wina i winiarskiej piwniczki.
Jedną z rzeźb prezentowanych na wystawie jest "Paryżanka z Barbès". Artysta mieszkał przez krótki czas w tej paryskiej dzielnicy. - Mieszkały tam też piękne, afrykańskie kobiety, które poruszały się z niesamowitą gracją, idąc tanecznym krokiem ulicami np. na targ rybny, ubrane w długie, muślinowe suknie. Chciałem je pokazać w naturalnym kamieniu, nadając mu ich ruch. Było to trudne, ale chyba się udało.
Osobny cykl tworzą rzeźby stylizowane na patyczaki i małe smoki. Są wykonane z korzeni japońskich drzew. Pan Roman dodał do nich nieco brązu i kamienne podstawy. W ten sposób stworzył bajkowy świat.
Wystawę prac Romana Dołżyckiego można oglądać do 16 kwietnia w Centrum Dziedzictwa Szkła. Szczegóły wystawy tutaj.