Patrząc na zrywającą wiśnie z drzewa 16-letnią dziewczynę, 18-letni Tadeusz Chajec nie przypuszczał, że właśnie obserwuje swoją przyszłą żonę, Kazimierę, z którą przeżyje aż 70 lat. Ale właśnie tak to się między nimi zaczęło w 1948 roku.
- W tym czasie pracowałem jako młody chłopak w krośnieńskiej hucie. Zaprzyjaźniłem się tam z bratem mojej przyszłej małżonki. Kazimierę poznałem, gdy odwiedziłem ich rodzinny dom w Polance – opowiada pan Tadeusz.
Młodzi wpadli sobie w oko, ale nie od razu było im dane być razem. Na początku były tylko sporadyczne odwiedziny. W 1950 roku pan Tadeusz wyjechał z Krosna, na otarcie łez pozostało pisanie listów.
W tym czasie krośnianin jako ochotnik Powszechnej Organizacji "Służba Polsce" uczestniczył w budowie Nowej Huty pod Krakowem. Dowodził pierwszym plutonem murarzy 51. Brygady "SP", która liczyła łącznie 500 osób.
– Młodzież uczono tam zawodu np. murarza, dekarza czy zbrojarza. Jednym z moich podwładnych był Piotr Ożański, który w osiem godzin położył 12 tys. cegieł, ustanawiając tym samym rekord i stając się inspiracją do filmu Andrzeja Wajdy "Człowiek z marmuru".
Po zakończeniu tej służby pan Tadeusz pracował m.in. jako traktorzysta w Państwowym Ośrodku Maszynowym w Dobrodzieniu na Śląsku czy w ośrodku rolniczym w Ustrzykach Dolnych. Odbył też służbę wojskową w Lęborku koło Gdyni jako mechanik kierowca czołgów ciężkich. Do Krosna powrócił jesienią 1953 roku i rozpoczął pracę w Krośnieńskich Hutach Szkła. Odnowił też znajomość z panią Kazimierą.
Ślub wzięli 28 lutego 1954 roku w kościele w Polance. Jak on wyglądał? – Nie tak jak teraz, gdy śluby są takie wystawne. Nie byliśmy zamożni, więc zorganizowaliśmy takie wesele, na jakie było nas stać. Odbyło się ono w domu rodzinnym małżonki. Świętowała z nami najbliższa rodzina. Mieliśmy też orkiestrę – wspomina 94-latek.
Na początku mieszkali w domu rodzinnym pani Kazimiery, później po sąsiedzku w wynajmowanym mieszkaniu. Tam urodziło im się pierwsze dziecko. - To był grudzień, a mieszkanie nie miało dobrych warunków. Ogrzewaliśmy je piecem żelaznym. Jak trzeba było zmienić pieluchę, to trzymałem nad łóżkiem kołdrę, a żona przewijała córeczkę – wspomina pan Tadeusz.
Młody tata chcąc zapewnić swojej rodzinie lepsze warunki, starał się o mieszkanie zakładowe. W końcu otrzymał je na ul. Piastowskiej, a następnie w nowym bloku na ul. Naftowej. Gdy rodzina się powiększyła i zaczynało brakować miejsca, przeprowadzili się na ul. Oficerską, gdzie mieszkają do dziś.
Większość swojego życia pan Tadeusz przepracował jako hutnik w Krośnieńskich Hutach Szkła w Krośnie. Jego hutnicza przygoda rozpoczęła się w wieku 16 lat tuż po wojnie, kiedy taką pracę zaproponował mu wujek. – Gdy zaczynałem, budynki zakładu były w złym stanie, zniszczone przez wojnę, przykryte prowizorycznym dachem. Później je odbudowano.
I mimo że z hutą na chwilę się rozstał, to w końcu do niej powrócił. Wszystkich podstaw uczył się w praktyce. – Na początku trzymałem formę, jak hutnik dmuchał do niej szkło. Przyglądałem się, uczyłem, zdobywałem doświadczenie. Potem stopniowo awansowałem.
Później pracował jako brygadzista, miał swój zespół. – Wykonywaliśmy kieliszki. To była praca zespołowa. Ktoś najpierw wydmuchiwał szkło do odpowiedniej formy kielicha. Później ktoś inny dorabiał nóżkę, a na końcu ja robiłem stopki. Jedna osoba mogła robić np. szklaneczki, bo nie wymagały one łączonych elementów – opowiada z sentymentem. Zaznacza, że atmosfera była przyjemna i wspomina, że grał również w zakładowej orkiestrze na alcie, a później na waltorni.
W krośnieńskiej hucie pracował do 1981 roku. Mając przepracowane 35 lat w warunkach szkodliwych, odszedł na wcześniejszą emeryturę. Po paru latach wrócił do zawodu, dorabiając w prywatnych hutach. Łącznie przepracował 51 lat. – Zakończyłem swoją pracę zawodową, a małżeńska nie wiem, kiedy mi się skończy – śmieje się pan Tadeusz.
Z kolei pani Kazimiera od 16. roku życia pracowała w handlu. Najpierw w placówce handlowej tzw. Cepelii, czyli organizacji zrzeszającej spółdzielnie rękodzieła ludowego i artystycznego w Polsce, a następnie w Wojewódzkim Przedsiębiorstwie Handlowo-Usługowym (W.P.H.U).
Poza tym tańczyła w zespole ludowym w Polance. Razem z nim wyjeżdżała na występy po okolicznych wioskach. Lubiła też wyszywać i piec ciasta, była świetną organizatorką rodzinnych uroczystości.
Natomiast pasją pana Tadeusza było wędkarstwo, o co w małżeństwie bywały drobne spory. - Babcia robiła sceny o to i to było zabawne – mówi pani Agnieszka, żona jednego z wnuków. – Dziwiła się, że dziadziowi wędkowania się zachciewa. Ale sposób wyrzutu był taki, że nie było się o co gniewać.
Według bliskich pani Kazimiera świata poza dziadziem nie widzi. - Czuje się przy nim bezpiecznie. I to jest wspaniałe. Oni są tak bardzo ze sobą związani. To jest przepiękna miłość.
Małżeństwo doczekało się trójki dzieci: córki i dwóch synów, ośmioro wnucząt oraz dziesięcioro prawnucząt. Dzieci, podobnie jak pan Tadeusz, w pewnym okresie swojego życia były zaangażowane w pracę w hucie. - Dziadzio z babcią przeżyli przełom cywilizacji. Są przykładem, że nie trzeba mieć majątku czy świetnych warunków, aby założyć rodzinę – mówi pani Agnieszka.
Kobieta zaznacza, że cała rodzina lgnie do dziadków, którzy są dla niej przykładem. - Zawsze nam wszystkim pomagali. Jeśli komu coś się nie udało, powinęła się noga czy ktoś stracił pracę, to zawsze wspierali dobrą radą czy finansowo. Nigdy z nikim się nie kłócili.
W życiu bywa jednak różnie, podobnie w małżeństwie.
Jeszcze nikt chyba nie wymyślił reguły, według której małżeństwa mogłyby się kierować, aby żyć długo i szczęśliwie. Nie ma tego, to w życiu się tak układa
– mówi pan Tadeusz.
94-latek zaznacza, że między nim a żoną były też kryzysy. - Nieraz się kłóciliśmy, nawet z błahych powodów, ale nigdy żadne nie powiedziało, że zabiera manatki i idzie do swojej rodziny. Cichych dni nigdy za długo nie mieliśmy. Szybko dochodziliśmy do porozumienia.
- Ksiądz nam mówił, że jesteśmy przykładem, bo już ile rozwodów mogło być między nami, a jakoś wytrzymaliśmy – dodaje pani Kazimiera, a pani Agnieszka zaznacza: - Babcia zawsze mówiła, że ma dobrego męża. Jesteśmy bardzo wdzięczni za całe ich życie.