Lider Koalicji Obywatelskiej, największego wyborczego ugrupowania opozycyjnego, był w czwartek (5.10) w Lesku. W tamtejszym szpitalu powiatowym zagrożone jest istnienie oddziału ginekologiczno-położniczego. Spotkał się tam z ludźmi, którzy bronią istnienia placówki. – Trzeba zatamować proces degradacji polskich szpitali – alarmował Tusk.
W drodze do Rzeszowa odwiedził Wrocankę. Tam, w jednym z prywatnych domów, mieści się pracownia szkła artystycznego prowadzona przez małżeństwo Macieja i Dorotę Habratów z Krosna. Sklep z ich firmowymi wyrobami mieści się na podcieniach krośnieńskiego Rynku. Pisaliśmy o nich tutaj.
Donald Tusk zapoznał się z ich działalnością i wyrobami. Pytał o największe trudności i obawy w związku z prowadzeniem działalności gospodarczej. - 90% naszej sprzedaży to eksport. Gdyby nie sprzedaż za granicę, nie bylibyśmy w stanie funkcjonować. Boimy się wyjścia Polski z Unii Europejskiej. Z tym wiążą się ogromne ograniczenia i koszty. Dodatkowe cła, podatek VAT, itp. Już teraz płacimy ogromne składki ZUS, jest ciągła niepewność - opowiadali Habratowie.
- Czasem myślę, że te wybory są w największym stopniu o tym: czy wyjdziemy z Unii, czy zostaniemy - odpowiedział im Donald Tusk.
Od gospodarzy dostał prawie 50 serduszek ze szkła, nawiązujących do logo kampanii wyborczej Koalicji Obywatelskiej. Opowiadał o tym później na tłumnym spotkaniu z mieszkańcami Rzeszowa (wiec transmitowała telewizja TVN24, ale nie rządowa TVP): - Pod Krosnem spotkałem panią Dorotę i pana Macieja, artystów. Prowadzą kapitalną pracownię artystyczną, robią w szkle. Dostałem dużo biało-czerwonych serc ze szkła. Rozdam je moim bliskim i przyjaciołom.
Lider opozycji opowiadał też o dziewczynce z Wrocanki, od której dostał rysunek króliczka i lekarce z Leska, która przez łzy mówiła o potrzebie obrony szpitala. Tusk podkreślił, że było to dla niego niezwykłe wsparcie, bo "serca i łzy wzruszenia są dla niego bardzo cenne":
Panie Kaczyński, panie Morawiecki. Tak, WY po 8 latach władzy macie miliardy złotych ze spółek. ale my mamy miliony serc. I nie miejcie żadnej wątpliwości, co jest silniejsze.
Po tych słowach dostał gromkie brawa od mieszkańców Rzeszowa.
Donald Tusk przepraszał rzeszowian, że będzie musiał skrócić czas spotkania, ale wyjaśnił, że musi udać się do weterynarza. Opowiedział historię z Wrocanki: - Do sąsiadów naszych gospodarzy przybłąkał się kot. Wyglądał bardzo przyjaźnie, chociaż trochę na zmęczonego życiem. W dodatku nie miał stałego opiekuna. Jest jesień, za chwilę zima. I kot - słuchajcie - jest rudy.
Polityk przyznał, że on i jego współpracownicy nie zastanawiali się długo i zabrali kota pod opiekę do autokaru, którym podróżuje po Polsce w ramach spotkań przedwyborczych. - Chyba się będzie nazywał Rudy. Jest coraz bardziej szczęśliwy, chociaż jeszcze trochę zdenerwowany nową sytuacją - opowiadał Tusk. Ma się nim na stałe zaopiekować jeden z jego współpracowników.
Na social mediach polityk opublikował film o historii z kotem z Wrocanki:
W piątek (6.10) Donald Tusk spotka się jeszcze na Podkarpaciu z mieszkańcami Przemyśla.