Założony w 1996 roku w Krośnie zespół Decapitated należy do jednych z najbardziej znanych formacji death metalowych w Polsce. Grupa cieszy się także bardzo dużą popularnością na świecie.
W ostatnich dniach o Decapitated zrobiło się bardzo głośno. Podczas amerykańskiej trasy koncertowej muzycy trafili do aresztu w Kalifornii. Zatrzymano ich pod zarzutem porwania, a następnie zbiorowego gwałtu na fance po koncercie grupy w Spokane w stanie Waszyngton (31.08).
Tuż po zajściu, do którego miało dojść w autobusie zespołu, kobieta zgłosiła się na policję. Zeznała, że wsiadła do autobusu dobrowolnie, ale potem sprawy przybrały niepokojący obrót – twierdzi, że najpierw została napastowana przez muzyków, a następnie zbiorowo zgwałcona. Obdukcja wykazała ślady użycia wobec niej siły. Jej wersję wydarzeń potwierdziła koleżanka, z którą znalazła się w autobusie.
Podczas przesłuchania muzyków, trzech z nich – wokalista Rafał P. (l. 31), basista Hubert W. (l. 30) oraz perkusista Michał Ł. (l. 27) – odmówili składania obszernych wyjaśnień. Dwóch pierwszych nie zgodziło się także na pobranie do badania próbki DNA. Zgodził się na to gitarzysta Wacław K. (l. 35), który potwierdził, że Rafał P. i Hubert W. odbyli stosunek seksualny z kobietą.
Przez kilka dni, które upłynęły od zatrzymania zespołu, ani muzycy, ani ich manager nie zabierali głosu. Lakoniczne oświadczenie złożył jedynie adwokat grupy Steve Graham, który zapewnił, że zarzuty są bezpodstawne oraz że istnieją świadkowie, którzy to potwierdzą.
W czwartek (14.09) zespół skomentował wreszcie ostatnie wydarzenia. Jego oświadczenie zostało opublikowane na profilu facebookowym grupy. Oprócz zapewnienia, że muzycy nie popełnili zarzucanych im czynów, poproszono w nim, aby wstrzymać się z osądzaniem zespołu do momentu wyjaśnienia sprawy. "W najbliższym czasie złożymy pełne zeznania oraz przedstawimy dowody. Mamy nadzieję, że to wystarczy do oczyszczenia nas z zarzutów" – zapewnili.
"Podkreślamy, że nasze zeznania znajdujące się w policyjnym raporcie zostały złożone przed aresztowaniem. W tamtym momencie nie byliśmy świadomi, że wydano jego nakaz" – czytamy w oświadczeniu.
Decapitated poinformowali jednocześnie, że w związku z toczącym się w USA postępowaniem, zmuszeni są odwołać zaplanowaną na październik i listopad trasę koncertową po Europie. Zespół miał na niej promować swój najnowszy, siódmy album "Anticult".
Zespół cały czas przebywa w areszcie w Los Angeles. Muzycy oczekują na ekstradycję do Spokane, gdzie toczyć się będzie dalsze postępowanie. Za zarzucane grupie czyny jej członkom grozi nawet kara dożywotniego pozbawienia wolności.
"Popełniamy błędy, ale nie jesteśmy porywaczami, gwałcicielami ani kryminalistami, dlatego stanowczo zaprzeczamy zarzutom, które nam ostatnio postawiono.
Prosimy, aby wstrzymać się z osądzaniem nas do momentu wyjaśnienia sprawy, ponieważ zarzuty trzeba wcześniej udowodnić. W najbliższym czasie złożymy pełne wyjaśnienia oraz przedstawimy dowody. Mamy nadzieję, że to wystarczy do oczyszczenia nas z zarzutów.
Ponieważ nie wiadomo, ile potrwa postępowanie w naszej sprawie, a także szanując naszych fanów i promotorów, odwołaliśmy naszą trasę koncertową.
Wszystkie nasze profile w mediach społecznościowych zostały "zamrożone", ponieważ używano ich do zniesławiania i obrażania zespołu. Podkreślamy, że nasze zeznania znajdujące się w policyjnym raporcie zostały złożone przed aresztowaniem. W tamtym momencie nie byliśmy świadomi, że wydano jego nakaz".