Nad stworzeniem jednej grafiki Mateusz „Randy” Łajdanowicz spędza nawet kilkadziesiąt godzin. To wszystko przez szczegóły, których prace krośnianina są pełne. Swoje rysunki tworzy na białym papierze za pomocą kropek (technika dotwork) oraz bardzo cienkich linii (technika fineline). Używa do tego cienkopisów, większe tła pokrywa czarnym flamastrem lub sprayem.
Tworzenie w tych technikach jest czasochłonne. Na przykład namalowanie płaszcza na grafice przedstawiającej kota z trzema oczami i rogami, która ma wymiary 50x70 cm, zajęło mu ok. 11-13 godzin. – Stosowałem tutaj dotwork, więc każdą kropkę nanosiłem ręcznie.
Przygoda z rysunkiem rozpoczęła się dla wychowanego w Łękach Dukielskich 28-latka w czasach gimnazjum. Zafascynowany mangą i anime (japońskim komiksem i filmem animowanym) zaczął przerysowywać z nich postacie i kadry. W końcu zainteresował się powieściami graficznymi oraz mitologiami świata, głównie nordycką i japońską. – Mają ciekawe ujęcia różnych demonów i stworów. Czerpię z nich inspiracje na bohaterów moich dzieł.
Mateusz inspiruje się też pracami swoich ulubionych tatuażystów. – Na razie sam nie tatuuję, ale w przyszłości chciałbym to robić – wyznaje. Rysować uczył się sam. Rodzice chcieli, żeby poszedł do szkoły plastycznej, ale odmówił.
W pracach krośnianina jest widoczny nierozerwalny związek człowieka ze światem przyrody oraz wyeksponowany motyw śmierci, głównie za pomocą czaszek. Mroczne klimaty są mu zdecydowanie najbliższe. – Wolę tworzyć to, co lubię niż męczyć się nad rzeczami, które mi się nie podobają – zaznacza. Tworzy głównie w czerni i bieli, tylko czasami posługując się motywami kolorystycznymi. Czas na tworzenie znajduje po pracy. To wtedy spędza średnio 2-3 godziny na rysowaniu.
O swoich pracach Mateusz opowiadał ostatnio w trakcie wernisażu wystawy „sTworzenie”, który miał miejsce 12 października w Krośnieńskiej Bibliotece Publicznej. Zaprezentował na nim również jedną ze swoich grafik na deskorolki. Prototyp ma wymiary 80x20 cm i przedstawia m.in. spersonifikowane drzewo przypominające słowiańskiego Leszego.
– Posiadam kilka deskorolek i jedną deskę do snowboardu, które mam zamiar ozdobić. Są to stare przedmioty, którym daję drugie życie. Inaczej trafiłyby na śmietnik. Niektórych można używać, ale większość to po prostu dekoracja – mówi. Oprócz tego Mateusz tworzy też aranżacje sceniczne i oprawy graficzne koncertów zespołu black metalowego „Dargor”, maluje obrazy farbami akrylowymi i eksperymentuje z kolorami.
Wystawę w bibliotece zorganizowała Fundacja dla Sztuki w Krośnie, w której Mateusz przez kilka lat był wolontariuszem. Współtworzył wraz z nią dwa murale i komiks w ramach publikacji „Krośnieńskie legendy”. - Prace Mateusza są nietuzinkowe, coraz bardziej interesujące i pociągające. Pomimo mrocznych klimatów, są piękne i pełne radości. Można się zapatrzeć w szczegóły i zachwycić płynącą od nich aurą. Mam ogromny szacunek i podziw dla jego samorodnego talentu, którego nikt nie kształtował – chwali Agnieszka Bielaska z organizacji.
Prace Mateusza można zobaczyć w krośnieńskiej bibliotece do 30 listopada. Twórczość krośnianina można śledzić też na Facebooku i Instagramie.